30-osobowa grupa murem stoi za księdzem i żąda od Urzędu Miejskiego w Sępólnie zgody na wycięcie. W świetlicy w Lutówku było gorąco, bo tylko sołtyska Krystyna Dzikowska i ogrodnik Waldemar Lamparski zjawili się jako jawni obrońcy dębów. Nie było Piotra Przewoskiego, którego rada parafialna wraz z proboszczem uważa za głównego inicjatora afery z dębami.
_- Chcę podkreślić, że to nie jest mój wniosek, ale z inicjatywy parafian wystąpiłem o zgodę na wycięcie drzew - _mówił Ks. Mariant Kotewicz.
A ci, którzy byli na rozprawie administracyjnej, chcą wycinki. Uważają, że drzewa zagrażają ludziom i pomnikom, nie można zrobić ogrodzenia na cmentarzu. - Wielki mi sąd nad dębami i niepotrzebna afera - ocenił przewodniczący komisji rolnictwa Henryk Dziarnowski. - A gdyby konar spadł na człowieka, kto wypłaciłby odszkodowanie? Cmentarze bez drzew są eleganckie, choćby w Sępólnie czy Płociczu.
Brygida Bettin przekonywała, że należy księdzu Kotewiczowi zaufać. _- Kościół i cmentarz w Lutówku to jest jego podwórko, a on jest przecież dobrym gospodarzem - _dodała.
- Jeśli te drzewa zagrażają bezpieczeństwu ludzi i kościoła, to nie ma siły, trzeba wyciąć - _przyznał Jan Król, szef Krajeńskiego Parku Krajobrazowego. - Ale trzeba sadzić jak najwięcej nowych drzew, żeby coś po nas zostało. _
Po wysłuchaniu Jarosław Dera, szef rolnictwa w sępoleńskim UM powiedział, że decyzje i tak podejmuje burmistrz.