
Na ul. Mickiewicza samochody utrudniają poruszanie się pieszym.
(fot. Maryla Rzeszut)
Coraz trudniej poruszać się pieszym po deptaku na ul. Mickiewicza. Chodzą slalomem pomiędzy najróżniejszymi pojazdami albo przeciskają się brzegiem, pod ścianami kamienic.
- Na tym deptaku jest za dużo samochodów, bowiem wielu kierowców skraca sobie tędy drogę od ul. Sienkiewicza do pl. Niepodległości. Wykorzystują fakt, że pod znakiem zakazu umieszczona jest tabliczka, iż nie dotyczy on dojazdu do posesji przy ul. Mickiewicza, służb miejskich, BGŻ i zaopatrzenia w godz. 5-9 oraz 17-19 - objaśnia Jan Przeczewski, komendant straży miejskiej. - Ludzie lubią sobie tłumaczyć przepisy na swoją korzyść. Strażnicy widzą, i to nie raz, jak kierowcy jadą ul. Mickiewicza od Sienkiewicza do pl. Niepodległości, nigdzie się po drodze nie zatrzymując. Niczego tu nie załatwiają, tylko jadą na skróty. W tak ewidentnych sytuacjach zatrzymujemy ich i rozliczamy z łamania przepisów. Może się to skończyć mandatem karnym.
Strażnicy nie od razu łupią mandat, najpierw pouczają. - Na wszystkie wykroczenia, stwierdzone w pierwszej połowie roku, aż w 73 proc. poprzestaliśmy na pouczeniach. Tylko w 22 proc. były mandaty, a w 5 proc. wnioski do sądu - informuje komendant Przeczewski.
- Tylko twarde egzekwowanie przepisów uporządkowałoby sprawę - uważa asp. sztab. Grzegorz Kalinowski z "drogówki". - Znaki mówią jasno, jak powinno być. Czy trzeba tam jeszcze ustawić policjanta, żeby pilnował? Na Mickiewicza jest konflikt interesów: mieszkańców, kierowców i prowadzących działalność gospodarczą. Ruch nie jest całkowicie wyłączony, zatem ulica nie jest do końca deptakiem. Nie ma też dojazdów poprzecznych, niezbędnych przy deptaku. Ale są znaki. Respektujcie je!
Czytaj e-wydanie »Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje