Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na takich jak "Ryba" mówią: grafficiarze. Ale on nie maże po ścianie, tylko tworzy. I kocha Rembrandta.

Adam Willma
Realny świat czy złudzenie? Sztuka czy sztuczka? Na pewno warto przystanąć i dać się uwieść
Realny świat czy złudzenie? Sztuka czy sztuczka? Na pewno warto przystanąć i dać się uwieść fot. Autor
Darek Rybiński miał rwać zęby. Niewiele brakowało, a mielibyście okazję zajrzeć mu głęboko w oczy, podczas gdy on z wiertarką w dłoni nachylałby się nad waszą próchnicą. Ale na świecie pojawił się spray.

- I rolki! - dopowiada Darek. - W sumie całe lata licealne przejeździłem na rolkach. Gdy tylko można było, zakładałem je rano, a zdejmowałem o zmroku. Żaden tam zdrowy styl życia - agresywna jazda! Schody, poręcze, krawężniki.

W rolkach był rzeczywiście niezły. Na mistrzostwach w Szczecinie zdobył drugie miejsce. Pierwsza formalna praca też była związana z rolkami. Zatrudnił się w sklepie sportowym jako żywa reklama - jeździł kilka godzin dziennie na rampie ustawionej w centrum handlowym.

Chłopczyk w czystym fartuszku
- Zainteresowanie biologią, której wcześniej poświęcałem dużo czasu, coraz bardziej się oddalało - Darek mimowolnie zerka w ekran, na którym migają postaci z "Toy Story" (- Uwielbiam bajki w technice animacji, nie wiem, czy nie bardziej niż moja córka). - Coraz częściej sięgałem po spray.

Talent do rysowania wykryły u niego jeszcze przedszkolanki. Malował szybko, pewnie stawiał kreski, nie brudził fartuszka. W epoce sprayu poczuł się jak ryba w wodzie:
- W latach 90. do dyspozycji miałem tylko tanie farby, nie miałem żadnych dodatkowych końcówek do sprayu, o aerografie nawet nie wiedziałem.

Sprayem w dyskotekę

"Ryba" maże po ścianach, kocha Rembrandta

Nie bawiła go zabawa w kotka i myszkę z policjantami, wybierał na ogół "legalne" ściany. Większość tych wczesnych prac przykryły już tynki i styropian, ale część - ku zdumieniu Ryby (taki pseudonim do niego przylgnął jeszcze w Liceum nr 5) - ocalała w galeriach internetowych.
W ogólniaku pojawiła się pierwsza propozycja wykonania graffiti za pieniądze.

- I tak się zaczęło. Klienci przekazywali mnie z rąk do rąk. Zamówienia były coraz większe, więc od trzeciej klasy ogólniaka byłem właściwie samowystarczalny. Jeździłem po Polsce, malowałem bary i dyskoteki. Nawet nie wiem, w którym momencie malowanie stało się głównym zajęciem w życiu.

Plany związane ze stomatologią ulotniły się jak spray z puszki. Kalendarz Darka był tak napięty, że na studia nie było czasu.
- W pewnej chwili myślałem nawet o uczelni artystycznej, ale doszedłem do wniosku, że niewiele stamtąd wyniosę. Zawsze interesowało mnie realistyczne malarstwo, a na eksperymenty z formą i teorię szkoda mi było czasu. Wolałem uczyć się sam.
Epokowym odkryciem był dla Ryby aerograf. Dawał możliwość nanoszenia detalicznego rysunku i dużej precyzji. Pierwszą pracą, którą w tej technice wykonał - był kadr z filmu "Easy Rider", na ścianie jednego z toruńskich pubów.

Z rąk do rąk
- Wyszło nie najgorzej, choć gdy dziś sobie o tym pomyślę, namalowałbym go zupełnie inaczej. Tamten obraz był chyba przełomem. Zrozumiałem, że malowanie będzie moim sposobem na życie. Tym bardziej że popyt na taką pracę wzrastał z roku na rok. Ludzie przypatrywali się wystrojowi lokali za granicą i chcieli mieć coś podobnego w Polsce.
Tyle że na Zachodzie zatrudnienie malarza biegle posługującego się aerografem jest luksusem, na który pozwolić mogą sobie nieliczni. W Polsce wiele osób próbuje sił w malowaniu, ale tylko wąskie grono może liczyć na duże zlecenia.

Takie, jakie dostaje Ryba, który w środowisku słynie zwłaszcza za sprawą umiejętnego wykorzystania farb fluorescencyjnych. Dzięki nim ukrywa w obrazach podwójne dno, które pojawia się dopiero w ultrafiolecie.

Jego kalendarz zapisany jest już do wiosny przyszłego roku: - Zdążyłem wyspecjalizować się w kręgielniach. Zrobiłem ich już dziesięć, każdą w innej konwencji. W najbliższym czasie pomaluję kolejną. Na wiosnę szykuje się cały kompleks aquaparku.

Nowy Jork w realu
Jeśli właściciel życzy sobie konwencji hiperealistycznej, Darek posiłkuje się zdjęciami. Dziś nie musi iść na kompromisy. Gdy właściciel kręgielni zażyczył sobie wystroju z motywami nowojorskimi, Ryba spakował bagaże i wyjechał do Nowego Jorku.
- Chciałem sam to sfotografować i poczuć klimat - tłumaczy. - Zdjęć takiej jakości, której potrzebuję do pracy, nie znajdę w internecie.
Materiały do kolejnej dekoracji zbierać będzie w Hongkongu. Często właściciele lokali oczekują mrocznych postaci. Technicznie Rybiński przygotowany jest zarówno na piękno, jak i brzydotę: - Chociaż brzydotę maluje się znacznie prościej niż piękno - twierdzi.
Dzięki malowaniu poznał żonę. Miał malować jej ciało na turnieju body-paintingu: - W końcu jednak nie udało mi się jej namówić i nie pomalowałem jej do dziś - śmieje się Darek. - No może z wyjątkiem paznokci.

Moim idolem jest Rembrandt

Gdy realizuje zlecenie, pracuje po 15 godzin dziennie - termin rzecz święta. Ale w razie potrzeby może zafundować sobie kilka tygodni urlopu: - Żałuję tylko, że przez duże zlecenia mam coraz mniej czasu na mniejsze prace - zdobienie samochodów czy motocykli, a to przyjemne zajęcia. No i nie wystarcza czasu na wizyty w muzeach. A bardzo bym chciał, bo moim idolem jest Rembrandt. W klasycznym malarstwie kryje się ogromna siła.
W wolnej chwili Darek chce sprawdzić się w malarstwie iluzjonistycznym - sztuce ulicznej, która zmienia jej przestrzeń. Na to jednak również potrzeba czasu.
Ryba: - Kupiłem kiedyś białego busa z myślą o pokryciu go jakimś ciekawym motywem. Oczywiście cały czas jeżdżę białym.

Bez malowania nie wyobraża już sobie życia. Najgorsze, że żywot dzieła, które pozostawia na ścianach, jest krótki.
Wystrój lokalu z czasem nudzi się klientom i wówczas właściciele decydują się na zmianę. - Trochę szkoda, bo wielu swoich prac nawet nie zdążyłem sfotografować - mówi Rybiński. - Ale dzięki temu ciągle jest ruch w interesie i pracy dla malarza nie brakuje. Bo chyba jednak dobrze się stało, że nie wyrywam zębów.

Nowa para rolek
Koledzy z rolek rozpierzchli się po świecie, chłopaki poukładały sobie życie, nie narzekają.
- Tylko jeden nadal jeździ. Widziałem go w akcji, jest dziś naprawdę świetny, trochę mu zazdroszczę. Kupiłem sobie nawet nową parę rolek, ale ostatnio nie mam kiedy ich włożyć.
Udostępnij

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska