W ubiegłorocznym, majowym numerze "Państwa i Prawa" ukazała się recenzja, której autor skrytykował tzw. książkę profesorską jednego z prof. UMK z wydziału prawa i administracji. W czytelni wydziałowej egzemplarz tego czasopisma od razu otwiera się na kontrowersyjnym artykule. Jego autor dr Mirosław Kosek zarzuca toruńskiemu prawnikowi, że za bardzo opiera się na monografii autorstwa niemieckiej badaczki N. Schulze. Polemista pisze: "Korzysta (profesor - przy. red.) z niej znacznie częściej niż wynikałoby to z liczby bezpośrednich odwołań (i tak już wyjątkowo licznych), i w dodatku czyni to w sposób niedopuszczalny". Dalej mówi też: "O wykorzystaniu twierdzeń jednego autora przez drugiego z nich, przedstawiającego je jako własne", sugerując tym samym plagiat.
W polemice do tej recenzji (w lipcowym numerze PiP) profesor UMK obszernie odnosi się do zarzutów Koska. Argumentuje m.in., że powołuje się na badaczkę, ponieważ część poświęcona prawu obcemu ma charakter informacyjny: "Chodziło jedynie o odtworzenie (w głównych zarysach) stanu prawa obcego (...). Celem monografii było przecież prawo polskie - został on w książce wyraźnie sformułowany. Uregulowania zagraniczne mają stanowić jedynie tło, pozwalające lepiej rozważyć kwestie wynikające w prawie polskim". Zastanawia się także, czy krytyka jego książki nie jest zemstą za polemiczne artykuły dotyczące przekonań naukowych przełożonej Koska.
Przeczytaj także: Sprawa plagiatu na UMK trafiła do stolicy
Nie skończyło się jednak tylko na wymianie argumentów.
Dr Marcin Czyżniewski, rzecznik prasowy rektora mówi: - W sprawie pana profesora toczy się postępowanie wyjaśniające. W czasopiśmie zarzucono profesorowi nierzetelność naukową. Według autora recenzji miałaby ona polegać na przywoływaniu fragmentów innej książki we własnej książce, bez powoływania się na nią w przypisach, choć została ona uwzględniona w bibliografii.
Rzecznik dyscyplinarny bada sprawę już prawie rok. Dlaczego tak długo? - Kilka miesięcy czekaliśmy na ekspertyzę z Krakowa - tłumaczy Marcin Czyżniewski. O opinii biegłego mówi jedynie "mocno niejednoznaczna", ale szczegółów nie ujawnia, tłumacząc, że jest ona również dowodem w prokuraturze.
Dodaje też, że do czasu rozstrzygnięcia tam sprawy postępowanie wyjaśniające na uniwersytecie zostało zawieszone.
Od grudnia tym tematem zajmuje się Prokuratura Okręgowa w Gdańsku, która prowadzi postępowanie w sprawie możliwości popełnienia przestępstwa z artykułu 115 ustawy o prawie autorskim.
Profesor w rozmowie telefonicznej z "Pomorską" we wtorek polemikę Koska uznał za pomówienia. Umówił się z nami na spotkanie w środę, ale wczoraj je odwołał, przekładając na następny poniedziałek. Udostępnił nam jednak tekst swojej polemiki, której fragmenty cytowaliśmy wcześniej, a także korzystną dla siebie recenzję z "Ruchu prawniczego, ekonomicznego i socjologicznego" (zeszyt 4, 2012 r.). Jej autorzy Zbigniew Radwański i Robert Zegadło, analizując książkę profesora, nie zgadzają się z sugestią, że mógł popełnić on plagiat i uznają ją za "wartościowy materiał prawnoporównawczy".
Dr Marek Wroński, który od lat na łamach "Forum Akademickiego" zajmuje się opisywaniem plagiatów naukowych mówi: - Znam sprawę profesora z Torunia, ale przyznaję, że jest delikatna, ponieważ opinie na temat jego książki są sprzeczne. Uważam jednak, że rzecznik dyscyplinarny nie powinien zawieszać postępowania do czasu rozstrzygnięcia sprawy przez prokuraturę, a wręcz przeciwnie - najszybciej jak to jest możliwe sformułować wnioski. Sprawa jest na jego biurku od ponad roku, ma też trzy opinie prawne.
Czytaj e-wydanie »