Leśnicy twierdzą, że nie ma warunków, a na dzikie biwaki nie mogą pozwolić. Jezioro Juchacz to dla lubiących ciszę i kontakt z przyrodą wymarzone miejsce. Dzikie ptactwo, czysta woda i duża odległość od zabudowań przyciągają amatorów nad leśny akwen. Kilka lat temu Nadleśnictwo Lutówko wydało zakaz biwakowania. Kąpiele i opalanie nad Jeziorem Juchacz nadal są dozwolone, ale o rozbiciu namiotu pewnie na zawsze można zapomnieć. Leśnicy chcą chronić przyrodę, a do tego dostali dodatkowy oręż do ręki - ustawę turystyczną. - Ja niczego nie zakazywałem, wyręczyła nas nowelizacja ustawy turystycznej - twierdzi Ryszard Zambrzycki, nadleśniczy z Lutówka. - Obecny stan nie pozwala na otwarcie nad Juchaczem pola biwakowego.
O co chodzi? Ano nie ma prądu, bieżącej wody i sanitariatów. Poza tym Zambrzycki przypomina, że nie jest właścicielem jeziora. Należy ono do skarbu państwa, a dzierzawi je rodzina radnej Danuty Wańke z Iłowa. - To oni decydują, co się dzieje nad Juchaczem - _przekonuje Zambrzycki. - Lasy Państwowe, a więc i Nadleśnictwo Lutówko nie prowadzi działalności turystycznej. Kto zatem miałby doprowadzić pole biwakowe do warunków określonych w ustawie? _
To by było na tyle, jeśli chodzi o namioty nad Juchaczem, ale kąpać i opalać się można do woli.