Pani Stefania swoją receptę na długowieczność powtarza jak mantrę - dużo pracować i dobrze się odżywiać. I dodaje jeszcze z uśmiechem - od czasu do czasu używki i walety...
Bo lubi sobie pożartować.
Gości witała osobiście i zabawiała rozmową. Pamięci pozazdrościć jej może większość z nas. Datami i nazwiskami sypie jak z rękawa. Bez zająknięcia dyktuje numery telefonów do siebie i rodziny. Zna też te ważne - na policję i pogotowie. - Nadal czuję się młoda. Trudno mi uwierzyć, że mam aż tyle lat - podkreślała najstarsza mieszkanka Szubina. Zapewniała, że z życia jest zadowolona. Ma ciepły kąt, ma co jeść, a i ZUS o niej nie zapomina...
Pani Stefania Bieniasz (tak naprawdę ma na imię Szczepania, ale w Szubinie wszyscy mówią do niej Stefania - informuje wnuczka Jolanta Serwańska) urodziła się 15 grudnia 1919 r. w Skole woj. Stanisławów, obecnie to teren Ukrainy. Ojciec był stolarzem, prowadził zakład. Miała dwie siostry i dwóch braci. Wszyscy już nie żyją. Do Szubina z mężem przyjechała w czerwcu 1945 r. Dziś przyznaje, że nie podobała jej się nazwa miasteczka, kojarzyła jej się z... szubienicą. Ale szybko pokochała to miejsce i ludzi.
Więcej wiadomości z Nakła i okolic na www.pomorska.pl/naklo[/a]
- W 1958 roku dostałam pracę w zakładzie „Kreacja” w Szubinie. Później nas przejęły zakłady krawieckie w Bydgoszczy. Przepracowałam tam 20 lat - opowiada pani Stanisława. Solenizantka ma dwoje dzieci - córkę i syna. Doczekała też dwojga wnucząt, czworga prawnucząt i jednego praprawnuka. Syn i synowa, choć mają mieszkanie w Bydgoszczy, od lat otaczają ją troskliwą opieką. Jubilatka nie może się ich nachwalić. Przychodzi też opiekunka Lucyna Dominiak. - Pomaga mi już 24 lata. Za rok będziemy świętować srebrne gody - żartuje pani Stanisława.
- Jest pani chodzącą historię Szubina - podkreślał burmistrz Mariusz Piotrkowski życząc Jubilatce dużo zdrowia i spełnienia marzeń.
