Wracamy do sprawy, o której pisaliśmy już na początku jesieni. To wtedy jedna z naszych Czytelniczek przedstawiła nam historię Ryszarda Rzeźnikowskiego, mieszkańca domu przy ulicy Wiślanej. Dramatyczna historia, która przydarzyła się mężczyźnie, znalazła w końcu finał w sądzie.
Czytaj też: Mężczyzna brutalnie pobity i oblany farbą - policja szuka sprawców
Bestialstwo dla zabawy?
Przypomnijmy, że pan Ryszard został we wrześniu dwukrotnie napadnięty przez nieletnich bandytów. Po raz pierwszy został pobity 11 września.
- Ja nikomu nic nie zrobiłem - mówi mężczyzna. - Ich było trzech, albo czterech. I, wie pan, to takie wyrostki były. Trzynaście, czternaście lat. Napadli mnie w kilku, nie mogłem im dać rady - pan Ryszard ma szkliste oczy, trzęsie mu się podbródek. - Potem mnie popchnęli i wpadłem do piwnicy.
Podczas drugiej wizyty, młodociani sadyści wytłukli szybę w oknie. - Oblali mi wszystko w środku podpałką do grilla. Chyba chcieli mnie podpalić - dodaje 60-letni mężczyzna.
Policja ujęła w końcu sprawców tych bestialskich wyczynów. Wyszło na jaw, że wszyscy są nieletni.
- Wśród zatrzymanych jest trzech braci - mówi Maciej Daszkiewicz, z zespołu prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Bydgoszczy. - To mieszkańcy okolicznych domów przy ulicy Wiślanej. Nie zajmujemy się już ta sprawą. Co do dalszego losu zatrzymanych i ewentualnej kary, jaką mogą ponieść, zdecyduje o tym bydgoski sąd.
Żyje z dnia na dzień
Więcej informacji z Bydgoszczy na stronie www.pomorska.pl/bydgoszcz
Sprawa trafiła do wydziału VI Rodzinnego i Nieletnich Sądu Rejonowego w Bydgoszczy. Wczoraj dowiedzieliśmy się, że postępowanie jest w toku.
Tymczasem Ryszard Rzeźnikowski musi znosić kilkunastostopniowe mrozy, ogrzewając parterowy dom małym piecem. Budynek nie jest w żaden sposób izolowany. Okno, w którym jeszcze we wrześniu młodociani wandale wybili szybę, zostało zasłonięte jedynie tekturową dyktą.
Mężczyzna mieszka sam, nie ma żadnych krewnych. Nie ma też dochodów. Od kilkunastu lat nie pracuje, a żyje z tego, co znajdzie w śmietnikach przy okolicznych domach.
- Tu, w pobliżu mieszka taka miła pani - opowiada Rzeźnikowski. - Zawsze da mi coś do jedzenia. Inni sąsiedzi nieraz też coś dobrego przyniosą - dodaje.
Ratunek w MOPS
Losem mężczyzny zainteresował się Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej. - Ten pan, jeśli tylko zechce, może skorzystać z naszej pomocy - zapewnia Danuta Reiter-Warczak, dyrektor bydgoskiego MOPS. - Wystarczy, że zgłosi się do naszej siedziby, która znajduje się przy ulicy Porazińskiej.
Warczak dodaje, że w podobnych przypadkach do miejsca pobytu potrzebujących udają się pracownicy ośrodka. Po takiej wizycie zapada decyzja, jakiej pomocy trzeba udzielić w pierwszej kolejności.
- Prowadzimy też wigilijną pomoc żywnościową - dodaje dyrektor. - Można zgłaszać się po nią do 23 grudnia.
Czytaj e-wydanie »