
Nasze 25 lat w wolnej Polsce. Od góry: Genowefa Niewolska, Grzegorz Tomaszewski, Kazimierz Kawczyński

Genowefa Niewolska
Sklepikarka, Żnin
Kiedy powstawał ten sklep, a było to w 1986 roku, miała to być taka "mała cepelia". Było trudno, bo po towar jeździliśmy nawet w góry. Nie było wtedy tylu hurtowni co teraz. Ale to była piękna, dobra robota. Ludzie doceniali jakość produktu, więcej kupowali. A dziś? Tamten system minął. Wiadomo wolność niesie pozytywy. Mamy możliwości wyboru, nic nie jest z góry narzucone. To duży plus. Ale myślałam, że będzie łatwiej. Dziś po towar nie jeździmy już tak daleko, bo producenci nawet sami do nas przyjeżdżają. Ale obok rękodzieła, pojawiły się towary "made in China". Jakość już nie ta. A i kupujących mniej i na rynku więcej konkurencji. Trudniej się utrzymać. Ludzie narzekają, że nie ma pracy, młodzi za chlebem wyjeżdżają. Miasto pustoszeje. Kiedyś, kiedy w Żninie o 6 rano syreny wyły, ludzie wylegali na ulice i szli tłumnie do roboty. Był "Żefam", cukrownia, "Spomasz", mleczarnia. Dziś zakłady polikwidowane. Szkoda, choć mam nadzieję, że jeszcze się polepszy. (PAK)

Jerzy Szmeja
Prowadzi wypożyczalnię kajaków, przedsiębiorca, Chojnice
W obecnych czasach żyje się zdecydowanie lepiej. Pierwszą firmę budowlaną jak założyłem, to trzeba było wszystkie towary zdobywać. Teraz tylko pieniądze mieć. Na początku była nerwówka, pierwsza prywatna firma. Teraz wszystko biorę na spokojnie, może dlatego, że jestem starszy i łatwiej jest. A pracować trzeba było i kiedyś, i teraz. To nie tak, jak ludzie sobie wyobrażają, że osiem godzin i do domu. Na swoim cały czas człowiek główkuje. Tu u nas, w Charzykowach widać zmiany na lepsze. Kiedyś była dzika plaża i nic więcej. Teraz pięknie się zrobiło. Zagospodarowana plaża, promenada, bary i place zabaw dla dzieci, są ścieżki rowerowe, to wszystko przyciąga turystów. Teraz, jak ludzie przyjeżdżają na urlop, to faktycznie odpoczywają i korzystają z uroków przyrody. Są otwarci i mili. Co nam dała wolność? Chociażby w każdej chwili możemy jechać za granicę. Cieniem na tych przemianach kładzie się bezrobocie i to, że młodzi uciekają za granicę. (JW)

Prof. Stanisław Chwirot
Dziekan wydziału fizyki i astronomii UMK, Toruń.
Bez wątpienia trzeba docenić skalę zmian, które zaszły 25 lat temu. Nie myśleliśmy o tym, że to w ogóle może się zdarzyć. Teraz, w sposób nieograniczony, ściśle współpracujemy z naszymi kolegami naukowcami z zagranicy - to jest rzecz nie do przecenienia. Kiedyś, aby za dwa dolary kupić pięć śrubek, bez których nie mogliśmy wykonać jakieś pracy, musieliśmy ubiegać się o przydział dewiz. Nawet jeszcze na początku lat 90. wyjazd na dwa dni za granicę był czymś nadzwyczajnym. Wymagał uzyskania na miejscu zezwolenia, wyprawy do Warszawy i odstania w kolejce po wizę. Banalna dla naszych patrnerów z Londynu czy Berlina sprawa u nas nabierała wymiaru olbrzymiej operacji logistycznej i wykluczała nas z innych działań. To wszystko nie pozwalało nam rozwijać naszej aktywności. W tej chwili współpracujemy z zagranicznymi naukowcami po partnersku, na takiej aparaturze, o jakiej wcześniej mogliśmy tylko pomarzyć. (KM)