W ich herbie jest tur, nie krowa, wół, a nawet żubr. Przypomnijmy, dyskusję o herbie sprowokował Janusz Jutrzenka-Trzebiatowski, chojniczanin, teraz mieszkający w Krakowie, który wystąpił z pomysłem poprawienia miejskiego herbu, bo jest na nim wizerunek tura z kolczykiem w nosie, a zdaniem krakowskiego artysty, tur nigdy nie był zwierzęciem podległym człowiekowi i na wędzidle nie chadzał.
Lirowate rogi
Marcin Synak przedstawił różne wersje herbu Chojnic - od tych najstarszych aż po współczesną jego wersję i przyznał, że herbowe zwierzę było bardzo różnie przedstawiane - jako krowa, wół, baranek, a nawet żubr, o turze nie wspominając. Zdobiono jego wizerunek albo gwiazdami, albo krzyżami czy kwiatkiem. Tuż przed II wojną światową herb skodyfikowano, umieszczając w nim głowę tura z kwiatkiem nad rogami i kółkiem w nozdrzach.
- Tak naprawdę nie wiemy, czego miało być symbolem - wyznaje Synak. - Może faktycznie pojawiło się tylko jako przerysowanie. Przestrzegałbym przed jednoznaczną interpretacją, bo w heraldyce różnie z tym bywa i zdarza się tam, że nawet dzikie zwierzę ma koło w nosie.
Synak podkreślił, że o tym, że tur, a nie inne zwierzę jest w herbie, mogą świadczyć takie jego cechy, jak lirowato wygięte rogi i czupryna.
Zwierzę obłaskawione
Zaś Paweł Piotr Mynarczyk z Radia Weekend dolał oliwy do ognia, informując, że zarzut Trzebiatowskiego odnoszący się do tego, że tur zawsze był wolnym zwierzęciem, więc nie może mieć kolczyka w nozdrzach, jest do obalenia, bo tur był przodkiem domowego bydła i dał się jednak człowiekowi obłaskawić. - Są na to dowody w literaturze - przekonywał.
- A więc czy powinniśmy zmieniać nasz herb? - dociekał Kazimierz Ostrowski.
Kropkę nad "i" postawił Arseniusz Finster, burmistrz Chojnic. - Chojniczanie mówią, że w herbie jest tur i tego chyba powinniśmy się trzymać - powiedział.