Początek meczu był wręcz wyśmienity dla ekipy Wizards, która już po trzech minutach prowadziła aż 12:1. Później było już tylko gorzej. Ich przewaga regularnie malała. Po pierwszej kwarcie było 36:29, a do przerwy mieliśmy już remis 57:57. Po zmianie stron górowali goście z Indiany. Ostatnią kwartę zawodnicy z Waszyngtonu rozpoczynali od wyniku 79:88.
Widać było, że "Czarodzieje" grali dzień wcześniej trudne spotkanie u siebie z Los Angeles Clippers, które zresztą wygrali 117:110. Mimo tego stołeczny zespół zdołał odrobić straty - od wyniku 88:88 obie ekipy grały "punkt za punkt". Trafienie decydujące o zwycięstwie Pacers zdobył Thaddeus Young. Skrzydłowy szale zwycięstwa przechylił na 0,9 s przed końcem meczu, ustalając wynik na 107:105 dla Indiany. Na parkiecie nie było już wtedy Marcina Gortata. Wizards mieli jeszcze cień nadziei na przedłużenie rywalizacji, ale wraz z końcową syreną pomylił się Bradley Beal. To on był zresztą najlepiej punktującym zawodnikiem Washington (22 punkty).
Marcin Gortat spisywał się w tym spotkaniu lepiej niż dobrze. Polak zaliczył w tym sezonie 15. double-double. Zdobył 21 punktów, zapisał na koncie jedną asystę i 13 zbiórek, ale miał również dwa faule i trzy straty. Na parkiecie przebywał przez 43 minuty.
Po porażce z drużyną z Indianapolis Washington Wizards mają na koncie 12 zwycięstw i 15 porażek i zajmują 11. lokatę w Konferencji Wschodniej. W następnym meczu zagrają z Chicago Bulls (14-13) w nocy ze środy na czwartek.
