www.pomorska.pl/zdrowie
Serwis Zdrowie www.pomorska.pl/zdrowie
Problem jest masowy. Chorzy zapisują się do kilku poradni specjalistycznych jednocześnie. Niestety, większość z nich zapomina, aby w razie rezygnacji z wyznaczonej wizyty, poinformować o tym lecznicę. Jak wyjaśnia Barbara Nawrocka, rzeczniczka prasowa Narodowego Funduszu Zdrowia, jest to jeden z głównych czynników zwiększających kolejki do specjalistów. - Wielokrotnie apelowaliśmy, aby pacjenci dzwonili do poradni i odwoływali wizytę - mówi rozkładając ręce.
Prośby i tłumaczenia są bezskuteczne, bo chorzy nadal nie dopełniają swojego obowiązku.
Tak jest na przykład w Wojskowej Specjalistycznej Przychodni Lekarskiej w Toruniu. - Na wizytę nie przychodzi dziennie nawet czterech pacjentów - przyznaje doktor Andrzej Kijak z poradni dermatologicznej. - Staramy się ich zdyscyplinować, ale to nie jest łatwe.
Przede wszystkim dlatego, że za niestawienie się w lecznicy w wyznaczonym terminie, chorzy nie ponoszą żadnych konsekwencji. - Pacjent co prawda łamie w ten sposób prawo, ponieważ ma obowiązek informowania o rezygnacji z wizyty - przyznaje Barbara Nawrocka. - Ale przepisy nie precyzują sankcji karnych. Trudno w takiej sytuacji zdyscyplinować chorego.
Z tego powodu denerwują się szefowie szpitali, którzy zgłaszają do NFZ propozycję nakładania kar finansowych na niesfornych pacjentów. - Dyrektorzy sugerują, że być może w ten sposób uda się zapanować nad sytuacją - mówi rzeczniczka funduszu. - Byłoby to jednak niezgodne z prawem.
Wojciech Szczęsny, dyrektor bydgoskiej Izby Lekarskiej zwraca natomiast uwagę na inne rozwiązanie. - Rejestracja powinna być wsparta porządnym systemem komputerowym - podkreśla. - Dzięki temu rejestratorki widziałyby od razu, do ilu poradni zapisany jest pacjent.
Niestety, takie rozwiązanie NFZ wprowadził tylko w przypadku kilku świadczeń medycznych, między innymi operacji zaćmy lub wstawienia endoprotezy stawu biodrowego. Jeśli pacjent zapisany jest do kilku szpitali jednocześnie, kontaktuje się z nim fundusz i prosi o wybranie jednej, konkretnej placówki. - Nie mogliśmy tego zastosować w poradniach specjalistycznych ze względu na koszty - wyjaśnia Barbara Nawrocka.
Lecznice radzą więc sobie na własną rękę. - Kontaktujemy się z pacjentami - mówi Kamila Wiecińska, rzeczniczka prasowa bydgoskich szpitali uniwersyteckich. - Informujemy ich o wszelkich przesunięciach i oczywiście prosimy o to samo.
Podobną metodę stosują rejestratorki z zespołu poradni specjalistycznych we Włocławku. - Mamy stały kontakt z pacjentem - mówi jedna z pracowniczek. - Póki co, to rozwiązanie zdaje egzamin. Tylko niewielki odsetek chorych rezygnuje z wizyty bez wcześniejszej informacji.