Julka, Franek, Karolina i inni wychowankowie nie mieli dotąd szansy poczuć ciepła matczynych rąk. A o tym, że bardzo potrzebują bliskości świadczą choćby ich rozpaczliwe próby wtulania się w ramiona wszystkich, którzy z okazji różnych imprez odwiedzają placówkę. - Nasi wychowankowie, zwłaszcza ci najmłodsi bardzo lgną do dorosłych ludzi- opowiada dyrektor domu dziecka.
Niestety, wychowawcy choćby starali się z całych sił nie mogą poświęcić im tyle czasu na ile maluchy zasługują. Właśnie stąd ta akcja. - Chcemy zachęcić rodziny, do nawiązywania bliższego kontaktu z naszymi podopiecznymi - opowiada M. Lewandowski. - Mogliby odwiedzać wychowanków tu, u nas, a potem, gdy uda im się zaprzyjaźnić, zabierać dzieci do swoich domów na weekendy, święta, dni wolne od zajęć szkolnych.
Jak twierdzi dyrektor dzięki temu dzieci, które ze swoich rodzinnych domów wyciągnęły tylko negatywne wzorce zachowań i te, które są nauczone jedynie życia w placówce, gdzie codzienność niewiele ma wspólnego z typowym życiem rodzinnym, miałyby szanse nauczyć się funkcjonowania w rodzinie. - To bardzo ważne, bo przecież kiedyś się usamodzielnią i same będą ją zakładać - dodaje dyrektor. - Poza tym mogliby choć na chwilę wyłączyć się z życia w grupie, odpocząć od kolegów. To miałoby bardzo dobry wpływ na ich psychikę.
Założeniem akcji nie jest jednorazowy zryw, w wyniku którego ktoś na jeden dzień zabierze do siebie dziecko. Dyrektor uważa, że mogłoby to być zbyt bolesne dla wychowanków. - Dzieci szybko się zaprzyjaźniają, doskonale pamiętają każdą obietnicę. Bardzo łatwo je skrzywdzić emocjonalnie. Zależy nam na tym, żeby kontakt z rodziną zaprzyjaźnioną był stały, regularny i trwał jak najdłużej- wyjaśnia M. Lewandowski.- Oczywiście po cichu liczymy, że te osoby, które mocniej zwiążą się z którymś z naszych podopiecznych zachcą w przyszłości zostać rodzicami zastępczymi.
O tym, że to możliwe świadczy przypadek Jana Koralewskiego, który z żona opiekuje się trojgiem wychowanków domu dziecka i tworzy zaprzyjaźnioną rodzinę dla sześciu podopiecznych.- To ogromna odpowiedzialność, ale też niezwykła przyjemność - mówi. - Nic nie daje takiej radość, jak uśmiech zadowolonego dziecka.
Każdy, kto ma ochotę sprawić, by wychowanek poczuł się szczęśliwy, może przyjść do Domu Dziecka w Lubieniu Kujawskim i zadeklarować pomoc. Jak twierdzi dyrektor cała procedura, po której można stać się "rodziną zaprzyjaźnioną" nie powinna trwać dłużej niż miesiąc.
Zdaniem dyrektora takie rozwiązanie jest doskonałe dla tych rodzin, nie mających dzieci, rodziców, których pociechy już opuściły dom rodzinny i wszystkich tych, którym niesprawiedliwy los najmłodszych nie jest obojętny. Bo żeby uszczęśliwić dziecko, wystarczy tylko tego chcieć.