Tydzień temu w materiale "Zróbcie w końcu szpital brodnicki!" prezentowaliśmy wypowiedzi Czytelników związane z miejscową lecznicą. Niektóre wypowiedzi niepokoją lekarzy. - Są ewidentną nieprawdą lub nie mają umocowania w standardach medycznych - twierdzi Jacek Furgalski, ordynator oddziału wewnętrznego.
- Nie ma już w szpitalu kardiologa. Zawałowców wozi się do Torunia lub Grudziądza - mówił jeden z Czytelników. - Pracuję w Brodnicy piąty rok. Nigdy w tym szpitalu
_nie było kardiologa,
więc nie można mówić, że "nie ma już". Jeżeli chodzi o zawały serca. Od kilku lat weszły standardy najpierw Amerykańskiego Towarzystwa Kardiologicznego, później europejskiego i polskiego, że ostre zawały serca leczy się metodą inwazyjną, koronarografią. Jako powiat weszliśmy do tego nowoczesnego leczenia. Jeżeli karetka jedzie do pacjenta i lekarz tej karetki robi EKG, to drogą teletransmisji EKG trafia do centrum do Bydgoszczy, Włocławka lub Torunia. I ten pacjent leczony jest tam, na oddziałach specjalistycznych, nowoczesną metodą. W tekście jest powołanie, że szpitale w Rypinie czy Nowym Mieście leczą inaczej. Jeśli ktoś teraz leczy inaczej, to leczy starą metodą, ale teraz tak się nie leczy - wyjaśnia drobiazgowo ordynator.
Lekarzy bulwersuje, że jeden z pracowników stwierdził, że nawet trupy wozi się do Grudziądza.
- _Faktycznie decyzją wspólnego dyrektora Marka Nowaka sekcje wykonuje się w Grudziądzu, ale nie wszystkie. Natomiast wyrażenie trupy... a gdzie szacunek dla zwłok? - tłumaczą wspólnie Jacek Furgalski i Barbara Grabska-Jastrzębska, koordynator oddziału anestezjologii i intensywnej terapii.
- W tym artykule jest też inne zdanie, które jest kompletną nieprawdą. Jeden z Czytelników przekonuje, że "zarząd z Grudziądza zabrał z naszego szpitala część maszyn". Nie znam nawet jednej śrubki, którą by wywieziono z tego szpitala. Półtora roku temu ten szpital był na krawędzi przepaści. W tym czasie tak się podnieśliśmy, że pacjent jest obsługiwany na oddziale, izbie przyjęć. Bierzemy leki, nawet te z górnej półki. Nie boimy się leczyć urazów wielonarządowych - zapewnia pani lekarz.
Szefowie oddziałów nie kryją, że w środowisku
zrodził się pewien konflikt
wokół lecznicy, m.in. ze względu na fakt, że szpital nie daje się już doić. Jeszcze dwa-trzy lata temu pacjenci z prywatnych praktyk byli badani w szpitalu, na koszt szpitala.
Dlatego zdaniem personelu niektórzy lekarze, związani kiedyś z Brodnicą, wyprowadzają pacjentów.
- Pojawiają się na przykład informacje, że oddział położniczy jest w Brodnicy nieczynny. Dwa dni temu dzwoniła kobieta z pytaniem czy zawieziemy ją do Nowego Miasta Lubawskiego, bo wie, że brodnicki oddział jest zamknięty, co jest bzdurą. Oddział jest czynny, odnowiony - irytuje się Maciej Stuczyński, ordynator oddziału ginekologicznego i położniczego.
Nawiązując do wypowiedzi Czytelników o pomyśle np. organizacji apteki przyszpitalnej lekarze tłumaczą, że apteka i administracja wspólna dla Brodnicy i grudziądzkiej lecznicy podyktowana jest oszczędnością. Jacek Furgalski, były dyrektor szpitala, zapewnia, że poszukiwano rozmaitych rozwiązań, ale
obowiązujące przepisy ograniczają pole manewru
Apteki przyszpitalnej nie może prowadzić np. inna prywatna apteka.
Nie można też skorzystać - co sugerują Czytelnicy - ze steryliza-torni w Rypinie, bo ta nie spełnia wymogów.
- Nie jesteśmy kliniką i nigdy nie bedziemy. Jesteśmy szpitalem rejonowym, powiatowym, a być może będziemy filią szpitala regionalnego, ale jakość naszych usług jest na wysokim poziomie - kwituje Jacek Furgalski.
