Były to ósme Dni Rytla. Impreza trwała dwa dni. W sobotę na scenie rządzili młodzi rytlanie, bo okazję do zaprezentowania miały zespoły z miejscowego ośrodka kultury. Po oficjalnym otwarciu był też kabaret i oczywiście zabawa pod chmurką.
O wiele więcej działo się za to w niedzielę. Najpierw pokazali się rycerze, a potem rozpoczęły się potyczki rodzinne. W tym roku wystartowały cztery rodziny z Rytla i okolic - Ważni, Wysoccy, Rekowscy i Burda-Czarnowscy. Konkurencje były przeróżne, np. obieranie i siekanie cebulki, obieranie jabłka, ubijanie białka od jajek czy krojenie ogórka. Co dziwne, większość tych konkurencji pokonywali panowie... Żadna pani nie miała też odwagi zmierzyć się ze zmianą koła w samochodzie, a najwięcej śmiechu było podczas wyścigu na dużych nartach. Tu kilka osób nie uratowało się od wywrotek.
Ksiądz proboszcz Tomasz Lewandowski ostatecznie za wygraną puchar wręczył rodzinie Ważnych, w której startowali Grzegorz Ważny z synem Maciejem oraz szwagierką Kingą Sperlich. Drugie miejsce zajęła rodzina Jarosław, Beata i Tomek Burda-Czarnowcy, trzecie rodzina Wysockich, a czwarte męska ekipa Rekowskich - Jan, Robert i Dawid.
W wyścigach kajakowych po kanale najlepiej poradzili sobie Mariusz Kutowski i Damian Leszczyński, którzy wyprzedzili Dawida Kutowskiego i Michała Stelmacha oraz Piotra Heltę i Piotra Rydygera.
Wielkie brawa należą się małym konstruktorom. Mimo kilku zgłoszeń ostatecznie do rywalizacji w pływaniu na byle czym stanęły trzy drużyny. I nie chodziło tu o czas dopłynięcia do mety, a o styl, pomysł i oryginalność. A tym może pochwalić się Marcin Werachowski, który do swojego "byle czego" zamontował z tyłu wiertarkę na baterie, a do niej doczepił śmigło. To dało mu silnik i dzięki temu mógł spokojnie płynąć do mety, choć wiosła musiał użyć w miejscach, gdzie było płytko i w śmigło dostawało się zielsko. Drugie miejsce przyznano Kacprowi Grzonce i Przemkowi Gierszewskiemu, a trzecie Tomkowi Łangowskiemu i Michałowi Rekowskiemu. - A przypominam, że podczas pierwszych edycji mało kto dopłynął do mety. Teraz nie tylko się to udaje, ale wszyscy wymyślają coraz to ciekawsze rzeczy - mówi Halina Wika-Czarnowska, szefowa ośrodka kultury.
W międzyczasie na scenie występowały zespoły z ośrodka kultury, kabaret z Ciechocina i inni. Jak to na festynach bywa, oblegane były budki z piwem i kiełbaskami, nie zabrakło loterii i zabaw dla dzieci.
Na koniec zagrał zespół disco polo "Voyager", który dwa razy musiał bisować dla rozbawionej publiczności.
- Dwa bisy były chyba po dwadzieścia minut, więc świadczy to o tym, że ludzie dobrze się bawili. Całe Dni Rytla były udane, udało nam się zrealizować wszystkie punkty i pogoda nam dopisała - podsumowała szefowa ośrodka kultury Halina Wika-Czarnowska. - Ludzi było mnóstwo, więc cieszymy się bardzo.