
Krzysztof Joppek, radny miejski: - Brakuje dużej kwoty. Żaden radny nie podejmie decyzji o przekazaniu pieniędzy bez szczegółowych wyjaśnień, dlaczego tak się stało i kto ponosi winę.
(fot. Ramona Wieczorek)
Powiat szuka wsparcia finansowego, bo m.in. przez wady w projekcie rozbudowa lecznicy jest droższa, niż początkowo zakładano. I to o prawie 5 mln zł.
Wicestarosta Wiktor Metkowski, który od początku nadzorował projekt - w poprzedniej kadencji jako pełnomocnik spółki, teraz zarządu powiatu - próbował tłumaczyć, skąd wzięła się zawrotna suma. Mówił o kolejnych etapach budowy, o tym, że inwestor, wykonawca i autor projektu nie mogli się dogadać. Nowe biuro projektowe musiało uwzględnić uwagi sanepidu. - A każdy wymóg to kolejne pieniądze - tłumaczył Metkowski. Nie przekonał jednak radnych, by zgodzili się dorzucić do modernizacji, o co wnioskowała rada powiatu.
- Kiedy w ręce wpadło mi to pismo, poraziła mnie kwota. I fakt, że prośba była skierowana tylko do jednego samorządu, z pominięciem innych. Przecież miasto i gmina Tuchola to ok. 40 proc. mieszkańców powiatu, a ze szpitala korzystają wszyscy - uważa burmistrz Tadeusz Kowalski.
Mimo zapewnień na ostatniej sesji rady powiatu uchwała o zwróceniu się z prośba o wsparcie do innych gmin nie został podjęta. - Jesteśmy rozczarowani - mówi Kowalski.
Radni miejscy wytykali powiatowi, że być może za słabo nadzorował realizację projektu. - Zrozumiałbym, że ceny wzrosły - ale na miłość boską, skąd tak diametralny wzrost? Nie chcę być czarnym prorokiem, ale za chwilę może się okazać, że brakuje drugie tyle - zauważa radny Jacek Jeżewski.
Metkowski przyznał, że kosztorys inwestorski jest szacunkowy. - My też stwierdziliśmy, ze to za dużo. Poprosiliśmy inwestora, żeby sprawdził, jakie prace są niezbędne i co zrobić, żeby obniżyć koszty. Trwają negocjacje - dodał.
Zofia Kujath, przewodnicząca rady nadzorczej tucholskiego szpitala, podkreślała, że to powiat płaci za rozbudowę w ramach partnerstwa spółki i starostwa. Szpital odpowiada natomiast za wyposażenie.
- Po trzech latach dodatkowe kwoty mogły się pojawić, ale nie takiej wysokości. Moim zdaniem trzeba zaczekać na zliczenie kosztów i rzetelne dane - przekonywała.
To stanowisko poparł burmistrz. - Na pewno jeśli dokładalibyśmy pieniądze, chcielibyśmy mieć pewność, że to kwota oparta na dokumentach. Teraz przedwcześnie decydować o ewentualnej pomocy, skoro nie ma konkretnych wyliczeń - uważa.
Radni jednogłośnie przyjęli oświadczenie, że nie dołożą do szpitala, zwłaszcza że miasto przekazało już spółce działkę za 180 tys. zł i na korzystnych warunkach udostępnia pomieszczenia na przychodnie.
- Chcielibyśmy pomóc, ale nasze możliwości są ograniczone, bo gmina sama prowadzi sporo inwestycji. Kwota 5 mln zł mogłaby zachwiać naszym budżetem - mówił radny Waldemar Kierzkowski.
Poparł go przewodniczący rady Paweł Cieślewicz. - Ta kwota jest zabójcza i wzięła się właściwie znikąd. Zresztą takich spraw nie załatwia się tego rodzaju pismami, ale rozmową w większym gronie - mówił. -
Rada nie chce płacić za cudze błędy.
Czytaj e-wydanie »