Sytuacja mieszkaniowa w Nowem nie napawa optymizmem. Takich, którzy odwiedzają burmistrza z nadzieją, że ten znajdzie dla nich jakiś lokal, można policzyć na palcach. Nie przychodzą, bo powszechnie wiadomo, że nowych lokali nie ma, a jeśli idzie o stare, rotacja jest minimalna.
Dobrze wiem o tym Krzysztof Ciszewski, który wraz z żoną i dwójką dzieci zajmuje 30-metrowe mieszkanie w jednej z kamienic przy ul. Wojska Polskiego w Nowem. Miejsca jest jednak mało, bo lokum znajduje się na poddaszu i większość stropów jest skośnych. - W najniższym punkcie jest metr - tłumaczy - Za nisko żeby postawić większą szafkę. Jakoś sobie radzimy, ale niedługo ma z nami zamieszkać córka, którą obecnie zajmuje się babcia. W piątkę na takim metrażu nie pomieścimy się, a wiem, że nie ma co liczyć na większe mieszkanie, bo nikt go nam nie da.
Pojawiła się jednak możliwość na zwiększenie powierzchni. - Łazienka sąsiaduje ze strychem - wyjaśnia szczegóły pomysłu. - Bez problemu można się przebić i zrobić jeszcze jeden pokoik. Wystarczy 10 metrów kwadratowych. Chodzi o to żeby córka miały jakiś własny kąt.
Nie tak szybko
Ciszewski odpowiednie podanie złożył w Przedsiębiorstwie Usług Miejskich administrującym budynek. - Technicznie jest to możliwe - mówi prezes Czesław Woliński. - Oczywiście pod warunkiem, że zostaną dopełnione formalności takie jak: projekt budowlany, elektryczny itd. Wbrew temu co się wydaje panu Ciszewskiemu nie da się tego załatwić w kilka dni. Budowa ścianek to nie wszystko. Trzeba jeszcze pomyśleć o wyciepleniu dachu nad dodatkowym pokojem, gdzie jest tylko folia i dachówka. Najważniejsze decyzje w tej sprawie nie należą do mnie. PUM jest tylko administratorem - zaznacza.
Trzeba wysłuchać obu stron
Główny decydent to burmistrz. Ponieważ mieszkający we wspomnianym domu nie tworzą wspólnoty, może zadecydować o przekazaniu części strychu Ciszewskim. Tylko co na to sąsiedzi? - Właśnie wpłynął protest odnośnie tych planów - mówi Stanisław Butyński. - Nie mogę udać, że nie obchodzi mnie zdanie sześciu rodzi, które mieszkają tam od lat. Nie chcę niczego przesądzać. Muszę spotkać się z obiema stronami i wysłuchać ich racji, chociaż czuję, że o zgodę będzie trudno.