https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Nie tylko bydgoszczanom żal "Współczesnej"...

Ludzie stali przed księgarnią całą noc, a wielu przyjeżdżało z odległych miast, by w Tygodniu Książki Poszukiwanej kupić wymarzony tytuł
Ludzie stali przed księgarnią całą noc, a wielu przyjeżdżało z odległych miast, by w Tygodniu Książki Poszukiwanej kupić wymarzony tytuł
Książki na parterze i piętrze, specjalna sala na spotkania z autorami, cieszącymi się największą popularnością i do tego księgarskie hity. - Miłośnicy dobrej literatury przyjeżdżali z całej Polski, spali w hotelu "Pod Orłem", a nad ranem ustawiali się w kolejkę - wspomina Wojciech Sobolewski, księgarz, przez długie lata zastępca dyrektora "Współczesnej".

Wyprawy do "Współczesnej" po tytuły, które obowiązkowo trzeba było mieć w domowej bibliotece, majowe kiermasze na Starym Rynku i organizowany w latach osiemdziesiątych Tydzień Książki Poszukiwanej. Któż tego nie pamięta? - Specjalnie przyjeżdżałam z Wrocławia, bo tylko w tej księgarni mogłam dostać to, czego szukałam - wspomina redakcyjna koleżanka.

Od piwnicy po piętro

- Czy to nie ironia, że za czasów PRL-u mieliśmy największą w kraju księgarnię, którą padła, gdy nastała III Rzeczpospolita? - zastanawia się pan Sobolewski (na zdjęciu przed dawną księgarnią)
(fot. Wojtek Wieszok)

Lata 80., wbrew temu, co się wtedy w kraju działo, były dla "Współczesnej" okresem świetności. - Po kapitalnym remoncie zajęliśmy piętro. Magazyny - bo wówczas żaden sklep nie mógł funkcjonować bez zaplecza - były również w piwnicy. W sumie księgarnia miała do dyspozycji 1500 metrów kwadratowych. Byliśmy największą placówką w kraju - opowiada Wojciech Sobolewski.
Miłośnicy twórczości Ryszarda Kapuścińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Jerzego Lowella czy Andrzeja Mularczyka gotowi byli stać godzinami, by zdobyć kolejny zbiór reportaży. Kupno dobrej bajki czy pozycji z kanonu klasyki młodzieżowej też graniczyło z cudem. Nie mówiąc już o słownikach, encyklopediach, poradnikach czy książkach kucharskich.
Dziś autorzy mogą tylko pomarzyć o nakładach, w których wówczas wydawano chodliwe tytuły. A jednak rynek był nienasycony.
- W tamtych latach książka była znakomitym prezentem. Poza tym ludzie więcej czytali. Nie wypadało nie znać najnowszego tomiku poezji księdza Twardowskiego czy reportaży Kapuścińskiego - mówi były wiceszef "Współczesnej". I trudno panu Sobolewskiemu nie przyznać racji.
Wprawdzie wiele posunięć ówczesnych władz trąciło propagandą, to jednak lubiliśmy chodzić na majowe kiermasze. Zawsze udało się "upolować" ciekawy tytuł. Kto znał się na literaturze, ten przy okazji nie dał sobie wcisnąć chłamu.

Coś między świętami

Nie było tak, że każdego dnia w księgarni kłębiły się tłumy. Największy ruch panował przed 6 grudnia i na Boże Narodzenie. - Wcześniej były majowe kiermasze i początek roku szkolnego - przypomina pan Sobolewski. - Niewiele działo się w październiku i listopadzie. I wtedy dyrektor Michałowski wymyślił Tydzień Książki Poszukiwanej. Każdego dnia, po zamknięciu księgarni, w witrynie pojawiały się poszukiwane tytuły. Już w nocy ludzie ustawiali się w ogromnej kolejce, by kupić upragnioną książkę.
Wielkim powodzeniem cieszyły się spotkania z autorami. A bywali we "Współczesnej" najlepsi: Arkady Fiedler, R. Kapuściński, ks. J. Twardowski, Waldemar Łysiak, Wanda Chotomska, Joanna Chmielewska, Michalina Wisłocka (autorka największego hitu lat 70. "Sztuki kochania"), Lew Starowicz, Aleksander Krawczuk czy Bogusław Kaczyński. Wojciech Sobolewski (niedawno obchodził 70 urodziny i 25-lecie pracy społecznej na osiedlu Górzyskowo) odszedł z księgarni w 1993 r. "Współczesna" działała jeszcze kilka lat. W listopadzie 2001 r.Sąd Rejonowy ogłosił upadłość. Dziś w kamienicy przy ul. Gdańskiej 5 jest sklep z odzieżą damską i męską. I chyba nie tylko "książkowym molom" księgarni żal...
hanka sowińska

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska