Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie wszyscy dziękują ratownikom

Monika Musiał
sxc
W piątkowym wydaniu "Pomorskiej" zapytaliśmy, co sądzą Państwo o tym, że to ratownicy zastąpili lekarzy w większości karetek pogotowia? Telefony w naszej redakcji rozdzwoniły się.

Bydgoskie pogotowie ratunkowe zebrało, co prawda, dużo pochlebnych opinii. Ale były też głosy, które potwierdziły, że brak zaufania do ratowników może być uzasadniony.

Ci zadowoleni...

- Dwa dni temu wezwałam pogotowie do męża. Ratownicy przyjechali natychmiast. Stan męża był bardzo poważny, więc karetka zabrała go do szpitala. Jak się później okazało, to był zawał - mówiła pani Janina z Okola. - Gdyby nie szybka reakcja ratowników, to nie wiem, jakby się to skończyło - dodała nasza Czytelniczka.

O to, aby podziękować pracownikom pogotowia ratunkowego, prosiła też Urszula Marciniak z ulicy Grunwaldzkiej.

- W sylwestra zrobiło mi się bardzo słabo. Pomyślałam że to jakieś problemy z krążeniem, bo dostałam duszności, a serce waliło mi niemiłosiernie. Wezwałam karetkę. Trzyosobowy zespół pojawił się bardzo szybko. Ratownicy byli mili i serdeczni. Na szczęście to nie był zawał, a nerwy. Niedawno zmarła moja córka, i jak przyznali lekarze z pogotowia, to na skutek długotrwałego stresu, organizm odmówił mi posłuszeństwa.

Lekarze wykonali naszej Czytelniczce na miejscu EKG, zmierzyli ciśnienie.
- Bałam się, że będą chcieli zabrać mnie do szpitala. Na szczęście, zbadali mnie i podali właściwe leki w domu - dodała pani Urszula.

Mieczysław Wąsik czekał właśnie na przystanku linii 68 przy ulicy Wyszyńskiego, kiedy nagle zasłabła tam starsza kobieta. Wezwał pogotowie, przyjechało bardzo szybko.
- To było w zeszłym tygodniu. Pamiętam, bo bardzo zdenerwowała mnie ta sytuacja. Dobrze, że ratownicy troskliwie zajęli się tą panią - przyznaje pan Mieczysław. - Chyba jej stan był poważny, bo odwieziono ją do szpitala im. Jurasza.

... i Ci trochę mniej radzi

- Nigdy więcej po nich nie zadzwonię! - zapewniła nas pani Ewa z Fordonu. - I nigdy nie skorzystam już z usług takiego pogotowia. Ratownik, który do mnie przyjechał przez telefon konsultował się z innym lekarzem. Sam nie bardzo wiedział jak mi pomóc. A ja czułam się coraz gorzej. Kiedy pogotowie odjechało, sąsiadka pomogła mi wsiąść do taksówki i zawiozła mnie do szpitala.

Pan Ryszard z ulicy Baczyńskiego, również nie miał nic dobrego do powiedzenia.
- Zbadali mnie i powiedzieli, że niepotrzebnie ich wzywałem, bo to nie nagły przypadek i powinienem zgłosić się do przychodni. A ja miałem tak wysoką gorączkę, że słaniałem się na nogach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska