Gdyby nie gest pewnego pana, nasza Daria do dzisiaj nie miałaby nagrobka - mówi Bożena Degler-Łaniewska, dyrektor Domu Pomocy Społecznej "Słoneczko" w Bydgoszczy.
Niepełnosprawne dzieci z DPS i ich opiekunowie jeżdżą na grób Darii. Przecież z nimi mieszkała.
Niedługo znowu pojadą. 8 marca przypada pierwsza rocznica śmierci bydgoszczanki z zespołem Downa.
Konflikt, który rozpoczął się po jej śmierci, trwa. Burza rozpętała się po naszym artykule. Daria miała 3 latka, gdy mama ją zostawiła. Mała zamieszkała w bydgoskim DPS. Placówka to dom dla niepełnosprawnych dzieci i młodzieży.
Mijały lata. Daria chodziła do szkoły specjalnej. Była też pod stałą opieką lekarską.8 marca rano 18-latka dostała wysokiej gorączki. Nie mogła oddychać. Zawieziono ją do szpitala pulmonologicznego w Bydgoszczy. Miała trafić na oddział intensywnej terapii. Ale w pulmonologicznym wolnego miejsca zabrakło. W żadnym innym też nie było.
Przeczytaj także: Prezydent Bydgoszczy pyta: - Dlaczego Daria nie żyje?
Dziewczyna została przewieziona karetką do szpitala w Chełmnie. Krótko po przyjeździe zmarła.Narodowy Fundusz Zdrowia przeprowadził kontrolę. - W centrum pulmonologii, do którego Daria najpierw trafiła, miejsce było - mówił zaraz po kontroli Jan Raszeja, rzecznik kujawsko-pomorskiego oddziału NFZ. - W szpitalu jest sześć stanowisk, a na oddziale leżało pięciu pacjentów.
W szpitalu tłumaczono, że jeden z pacjentów był przygotowywany do terapii, która miała być prowadzona na dwóch łóżkach. Tyle, że wspomniana terapia zaczęła się mniej więcej w tym momencie, gdy Daria zmarła.
NFZ nałożył na szpital pulmonologiczny 657 tysięcy złotych kary. To kara rekordowa. I szpital ją zapłacił. - Z zastrzeżeniem, że została ona na nas nałożona niesłusznie - podkreśla Mariola Brodowska, dyrektor Kujawsko-Pomorskiego Centrum Pulmonologii w Bydgoszczy.
Nadal tak uważają. I domagają się zwrotu pieniędzy.- Wykorzystaliśmy wszystkie możliwe polubowne kroki postępowania - dodaje Brodowska. - Mamy przygotowany pozew do sądu. Najprawdopodobniej dziś go złożymy.
NFZ pozostaje nieugięty. - Kara jest adekwanta do zarzutów, jakie postawiliśmy centrum pulmonologii.
Prokuratura, swoim torem, bada sprawę. - Czekamy na finał - dopowiada dyrektor DPS.