Pani Magda, lat 29, bezrobotna, mieszka z trójką dzieci w wieku 4, 7 i 9 lat w rozpadającej się kamienicy w centrum Bydgoszczy. Sama wychowuje maluchy. - Żyję z zasiłków wypłacanych przez opiekę i alimentów, które dostaję na dzieci z ratusza - mówi kobieta. - Po opłaceniu rachunków zostaje mi około 300 złotych. Za taką zawrotną sumę muszę utrzymać dzieciaki i siebie. Gdyby nie pomoc dziadków i PCK, nie wystarczałoby nam do pierwszego.
Samotna matka przychodzi do magazynu PCK średnio raz w tygodniu. Dostaje od czerwonokrzyskich żywność, odzież dla dzieci, środki czystości. - A ostatnio podarowali maluchom nowe, sportowe buty - cieszy się kobieta.
Tłoczno w magazynie
Pani Magda nie jest jedyną osobą, która tak często zjawia się w PCK. Zainteresowani muszą okazać zaświadczenie z ośrodka pomocy społecznej lub inny dokument, potwierdzający ich kiepską sytuację finansową.
- Jeszcze zimą przychodziło tutaj pięć, sześć osób dziennie. Od paru tygodni: nawet ponad 20 ludzi - przyznaje Maria Kapuścińska, specjalistka ds. pomocy społecznej w PCK.
O co proszą? - O jakąkolwiek pomoc - odpowiada Kapuścińska. - Najczęściej jednak o jedzenie.
Kolejka po puszki
Zwiększa się też liczba korzystających ze wsparcia Caritas. - Widać to chociażby po liczbie osób, którym wydajemy żywność unijną - zauważa ksiądz Wojciech Przybyła, dyrektor Caritas Diecezji Bydgoskiej. - Przed dwoma laty planowaliśmy wydawać artykuły spożywcze 16 tysiącom osób, a w trakcie wydawania ta liczba powiększyła nam się do 19 tysięcy. W zeszłym roku mieliśmy rozdać dary 19 tysiącom ludzi, a otrzymało je 21 tysięcy. W tym roku zamierzamy dać żywność 23 tysiącom osób. Być może ich grono znowu się zwiększy.
Ile masz w portfelu?
Ostatnio rośnie również liczba korzystających z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Wcześniej, przez kilka lat, systematycznie spadała. W 2005 roku MOPS miał ponad 23 tysięcy podopiecznych. Pod koniec 2010 roku - około 20 tysięcy klientów.
O wsparcie z ośrodka mogą starać się bydgoszczanie, u których dochód na osobę w rodzinie nie przekracza 351 złotych na rękę, a w przypadku osób samotnie gospodarujących - 477.
- W ostatnich tygodniach zaczęło nam znowu przybywać podopiecznych, o 2-3 procent - informuje Danuta Warczak, dyrektorka MOPS. - W sumie do naszych ośrodków przychodzi codziennie nawet 200 osób. Starają się o zasiłki, dopłaty do rachunków za prąd, ogrzewanie czy posiłki.
Wszystko przez inflację
Z czego wynika gwałtownie wzrastające zainteresowanie uzyskaniem wsparcia w ośrodkach pomocy i instytucjach charytatywnych? - Główny powód to inflacja. Ceny, zwłaszcza żywności, szybko idą w górę - mówi Warczak. - Kiedyś zgłaszali się do nas bezrobotni. Teraz coraz częściej przychodzą osoby pracujące, którym nie wystarcza na życie.
Jaki produktów zaczyna brakować wybranym organizacjom, wspierającym podopiecznych? O tym czytaj w dzisiejszej "Pomorskiej".
Czytaj e-wydanie »