Przypomnijmy: od miesięcy nieszawska spółka Jantur zalega rolnikom z zapłatami za zboże. Około 500 rolników, nie tylko z województwa kujawsko-pomorskiego, ma do odebrania w sumie ok. 20 mln złotych. Firma, na którą składa się gorzelnia w Nieszawie, młyn zbożowy w Wagańcu oraz magazyny zbożowe w Chromowoli w pow. aleksandrowskim i Kikole w pow. lipnowskim, nie pracuje od grudnia. Mimo to zarząd spółki nie zdecydował się na ogłoszenie upadłości. Pracownicy zostali zwolnieni, ale nie powiadomiono o tym Powiatowego Urzędu Pracy w Aleksandrowie Kujawskim, co jest od kilku dni przedmiotem badań kontrolerów Państwowej Inspekcji Pracy we Włocławku.
Trzynastego lutego doniesienie obywatelskie o możliwości popełnienia przestępstwa złożył w Prokuraturze Apelacyjnej w Gdańsku poseł Łukasz Zbonikowski, prosząc by ta wyznaczyła do zbadania podnoszonych przez niego spraw prokuraturę, która nie podlega Prokuraturze Okręgowej we Włocławku "ze względu polityczny kontekst i pełnione funkcje publiczne przez członków kierownictwa Janturu" - jak napisał w doniesieniu.
Zdaniem posła, zaniechania i działania prezesa spółki Romana Chmielewskiego, wiceprezesa Krzysztofa Chmielewskiego i Janusza Chmielewskiego, przewodniczącego rady nadzorczej, wyczerpują znamiona przestępstwa z art. 296 kk, 286 par 1. kk i 302 par. 1 kk.
Podobnej treści doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez kierownictwo nieszawskiej spółki złożył w Prokuraturze Okręgowej we Włocławku Bogdan Lewandowski, radny sejmiku województwa kujawsko-pomorskiego.
- W czwartek dostaliśmy pismo z Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku - powiedział nam wczoraj po południu prokurator. Jan Bednarek, rzecznik bydgoskiej Prokuratury Okręgowej. - Wyznaczyliśmy do zbadania spraw związanych z Janturem Prokuraturę Rejonową w Inowrocławiu. Koledzy jeszcze o tym nie wiedzą oficjalnie. Pismo w tej sprawie dotrze do nich pewno w poniedziałek - dodał. Do Inowrocławia trafią też doniesienia, które w Prokuraturze Rejonowej w Aleksandrowie Kujawskim złożyło kilku rolników - wierzycieli.
Kierownictwo Janturu od tygodni tłumaczy, że w firmie trwa proces restrukturyzacji, polegający na tym, że kilkudziesięciu największych wierzycieli, którym Jantur winien jest w sumie 10 mln złotych, zamieni swoje wierzytelności na udziały, przejmie firmę, włoży odpowiednią kwotę na rozruch i zadłużona na ok. 50 mln złotych (są w tym bankowe kredyty) firma zacznie pracować.
Nadal pozostają otwarte podstawowe pytania: co stało się ze skupionym (i nie zapłaconym) zbożem, bo w magazynach go nie ma. Jeśli zostało sprzedane lub przetworzone, to gdzie są uzyskane pieniądze oraz na co został przeznaczony kredyt w wys. ponad 24 mln złotych?