Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

O tej firmie zrobiło się głośno za sprawą kalendarza z dziewczynami wśród... trumien [zdjęcia]

roman laudański [email protected] tel. 52 32 63 125 Fot. kwiecień - Piotr Falencik Smartfotos.pl
W kalendarzu na 2011 rok wystąpili już modele, bo pojawił się z zarzut, że pierwszy kalendarz jest wyłączne dla mężczyzn.
W kalendarzu na 2011 rok wystąpili już modele, bo pojawił się z zarzut, że pierwszy kalendarz jest wyłączne dla mężczyzn.
Trudno dziś znaleźć towary, których nie reklamują ładne modelki. Piękne ciała zachwalają nawet trumny. O firmie z Wągrowca zrobiło się głośno za sprawą kalendarza z dziewczynami wśród... trumien.

[obejrzyj zdjęcia z kalendarza firmy Lindner]

Dlaczego 96 trumien dla ofiar smoleńskiej tragedii sprowadzono z Włoch, skoro Polska jest jednym z największych producentów w Europie? Zarobili Włosi, przepłacili Polacy, a krajowi producenci, tacy jak np. Zakład Przemysłu Drzewnego Lindner z Wągrowca, mogliby je wykonać w ciągu jednej zmiany? No, może dwóch, gdyby zamawiający poprosił, np. o wycięte w drewnie godło lub inne akcenty. W wągrowieckich trumnach na ostatni spoczynek wybierają się Niemcy, Skandynawowie, Włosi i Francuzi. Tu powstaje ponad 100 tysięcy trumien rocznie.

Trumny dla ofiar ze Smoleńska

- Dobra trumna jest po prostu meblem najwyższej jakości - tłumaczy Zbigniew Lindner, właściciel wągrowieckiej firmy. - Kiedy się rodzimy - potrzebujemy kołyski, później dobrego łóżka, a jak umieramy - trumny. Obojętnie, czy trumna to tzw. socjal, czy full wypas - robimy je na tych samych maszynach i dbamy o jakość. Czy ktoś będzie zadowolony ze złego, niewygodnego krzesła, stołu czy łóżka? A dlaczego wybieramy złej jakości trumny, w których zmarli zapadają się wraz z dnem w ziemi? Robione byle jak, często w szopach czy garażach. I jeśli nawet się świecą, to mogą być zrobione z mokrego lub słabej jakości drewna.

 

 

Photobucket 

Szacuje się, że 60-80 procent Amerykanów interesuje się swoim pochówkiem za życia. Sami wybierają model trumny, ustalają szczegóły uroczystości pogrzebowej. Gdyby zrobił to Polak, to właściciel firmy pogrzebowej spadłby z krzesła, że za życia ktoś interesuje się takimi szczegółami. A kiedy odchodzą nasi bliscy, to jesteśmy bezradni. Nie wiemy, co zrobić.

- Rodzina, która pełna żalu i smutku przychodzi do zakładu pogrzebowego, wybiera ukochanej osobie to, co akurat jest w sprzedaży - mówi Zbigniew Lindner. - A po co kupować złą trumnę? Ona może być elementem świadomego życia człowieka. Niech ten ostatni „mebel” powie o pasjach zmarłego, będzie wyrazem hołdu. Mamy trumny dla artystów, muzyków, koniarzy czy motocyklistów.

Znaczna część stuosobowej załogi wągrowieckiej firmy to młodzi ludzie. Po pracy czasem grali w piłkę, a że w tym mieście odbywają się mecze ligi piłki halowej, to wystawili swoją drużynę. Nazwali się „Trumniarze”, co wydaje się zupełnie oczywiste. Ale nie dla zarządu ligi, który stwierdził, że taka nazwa godziłaby w uczucia społeczne. To nazwali się „Lindner” od nazwiska właścicieli. Grają w drugiej lidze, pierwszy mecz przegrali.

Niemiec uczy Polaka robić trumny

Wszystko zaczęło się od teścia Zbigniewa Lindnera, który na Zamojszczyźnie prowadził gospodarstwo tartaczne. Przeprowadzili się do Wągrowca, gdzie również prowadzili tartak. Zaczynali od produkcji elementów ogrodowych i meblowych m.in. dla IKEA.
- Poznaliśmy z żoną Niemca robiącego trumny - wspomina właściciel wągrowieckiej firmy. - Przekonał nas do tego biznesu. Nauczył obsługiwać maszyny, nawet ludzie żartowali, że Niemiec przyjechał uczyć Polaków robić trumny. Przed wejściem Polski do Unii Europejskiej kupiliśmy zachodnie technologie, skorzystaliśmy z kilku programów unijnych na rozwój zakładu.

 

Photobucket

 Bartłomiej Lindner

 

Wągrowiecka firma właśnie wchodzi na niemiecki rynek z tzw. zieloną linią. Dziś ludzie dbają o ekologię odpowiednim stylem życia, zdrową żywnością i odzieżą, to dlaczego nie mieliby zadbać o ekologiczną trumnę? Z wyciętym plastrem miodu, symbolem jin i jang, Buddą, gwiazdą Dawida, półksiężycem z gwiazdą (dla francuskich muzułmanów) lub tradycyjnym zdobieniem odnoszącym się do religii katolickiej? Wszystko rozłoży się w ziemi.

Jedna z niemieckich gmin zaproponowała Lindnerom przeniesienie firmy do wschodnich Niemiec. Oddaliby im grunty za jedno euro, pod warunkiem, że zatrudniliby 60 proc. Niemców.

Czytaj też: Robert Gwiazdowski w Toruniu: Podatek VAT wzrośnie o 28 procent! (wideo)

Tylko gdzie w tej opowieści dziewczyny i trumny z kalendarza?
Bartłomiej Lindner wraz z bratem wychowywali się wśród desek i trocin, co przypomina dziś z uśmiechem. Od kilku miesięcy prowadzi własny lokal w Poznaniu (- Zawsze chciałem to robić - podkreśla), ale na całego zaangażował się w rodzinne trumny. Kalendarze to jego pomysł.

- Większość zniesmaczonych i oburzonych kalendarzami - nie rozumie tematu - tłumaczy. - Nie jesteśmy zakładem pogrzebowym, a firmą produkcyjną. Każdy, kto coś produkuje wie, że u odbiorców musi wyrobić się świadomość marki. Za tym idzie sprzedaż. Skąd odbiorcy mają wiedzieć, że nasz wyrób jest lepszy? Na dziesięć zakładów pogrzebowych - osiem słyszało o naszym kalendarzu. O to chodziło.

Przygotowując tegoroczny kalendarz zjechali w poszukiwaniu plenerów całe Pomorze. Dziewczyny i trumny pozowały na plażach, na zabytkowym tczewskim moście czy w wynajętych stodołach. - Było np. tak - wtrąca Bartłomiej Lindner. - Wypatrzyliśmy ciekawą ruinę czy stodołę. Pytamy, czy właściciel ją wynajmie, ten pyta: a co będzie fotografowane? Dziewczyny. - W porządku! - zgadza się. - I trumny - dodajemy. Gospodarz najczęściej dziękował. Szukali więc dalej.

Modelki odmawiają

Podobnie było z modelkami. Najpierw przejrzeli zdjęcia, potem proponowali stawki, a kiedy się zgadzały, uprzedzali o trumnach.
Część rezygnowała.

Przy drugiej edycji kandydatkom do zdjęć od razu mówiono, że będzie to kalendarz firmy produkującej trumny.

Ewa (imię zmieniona) brała udział i w pokazach mody, reklamowała bieliznę, stroje dzienne, suknie wieczorowe, artykuły motoryzacyjne, salony piękności. Gdy zaproponowano jej sesję zdjęciową z trumnami - była zszokowana propozycją i samym pomysłem.

Photobucket

 

 

- Poprosiłam o tydzień do namysłu i podesłanie zdjęć z tegorocznego kalendarza, ponieważ wcześniej o nim nie słyszałam ani nie miałam sposobności obejrzenia - opowiada. - Kiedy zobaczyłam pierwsze zdjęcie, a na nim piękną kobietę w sukni ślubnej siedzącą na trumnie na cmentarzu, poczułam się niesamowicie, zobaczyłam tam siebie. Pięć lat temu byłam bardzo szczęśliwa, miałam marzenia i plany razem ze swoim ukochanym mężczyzną. Niestety, w Wielką Sobotę roku 2005, gdy wróciłam ze spaceru, odebrałam telefon od jego mamy. „Maciek nie żyje, zginął godzinę wcześniej w wypadku motocyklowym”. Doznałam szoku, wszystkie marzenia runęły. Maćka dostałam niespodziewanie w darze od losu i równie niespodziewanie go straciłam. Patrząc na to zdjęcie, czułam się jak ta kobieta z kalendarza. Dziś jestem spełnioną kobietą, mam kochającego i wyjątkowego mężczyznę oraz dwójkę cudownych dzieci. Ale zadra w sercu po ogromnej stracie na zawsze pozostanie. Jeśli chodzi o sposób, w jaki produkt został zareklamowany, to fakt - to sposób niezwykły. Większość ludzi widzi wyłącznie erotyzm, ale tak naprawdę poprzez mroczne scenki kalendarz odbieram nie tylko jako reklamę firmy, ale również jako manifest przeciwko złu. 

Czytaj tez: Kryształy Made in Irena to już historia, czyli kronika hutnika
 
- Polacy mają dziwną mentalność - mówi Bartłomiej Lindner. - Zachowujemy się jak małe dzieci, które zamykają oczy, kiedy widzą coś złego. Mamy przekonanie o własnej nieśmiertelności: ja nie umrę, ale mój sąsiad - tak.

Lubi słowa pisarza Marka Twaina: „Starajmy się tak żyć, by - gdy przyjdzie nam umierać - żałował nas nawet właściciel zakładu pogrzebowego.”
Młodzi ludzie reagują na kalendarze zwyczajnie i raczej z uśmiechem. - Większość mówi, że to ich nie szokuje, ale co na to powiedziałaby babcia? - opowiada Bartłomiej. - A przecież starsi są bardziej oswojeni ze śmiercią. Moja babcia zabrała kalendarz do klubu seniora i pokazała go wszystkim. Nikt się nie oburzył.

"Delikatne akty erotyczne"

Opowiada, że wśród zarzutów pojawiają się głosy o roznegliżowanych, półnagich modelkach.
- Kwestia nazewnictwa - stwierdza. - Czy kobieta w stroju kąpielowym na plaży jest półnaga? A może dopiero występująca toples? Seksualność musi bić z kalendarza, ale to nie pornografia.
Sam nazywa zdjęcia z kalendarza „delikatnymi aktami erotycznymi”. W kalendarzu na 2011 rok wystąpili już modele, bo spotkali się z zarzutem, że pierwszy kalendarz jest wyłączne dla mężczyzn. Ale faceci to lepszy target. Przyszłoroczny osadzony jest w klimacie lat 30. Prohibicja, broń, przemoc, whisky, karty i kasyna. I trumny.

Bartłomiej Lindner ma jeszcze marzenie - postawić w Wągrowcu bar w kształcie trumny, który jednocześnie będzie największą trumną świata. Wnętrze w tym samym klimacie: bar, stoły, ławy - trumny. No i odpowiednie menu.

Czytaj też: Kulinarne smaki. Pyszne nalewki, których...nie można nig**dzie kupić**

- W Szymbarku jest odwrócona chata, do której walą tłumy, to czemu w Wągrowcu nie miałby stanąć taki bar? Każdy by do nas przyjechał - mówi z przekonaniem. - Zgłosimy się do Księgi Guinnessa, a to już reklama na cały świat.
- Jeszcze nie teraz - stopuje ojciec Zbigniew Lindner. I oprowadzając po firmie pokazując co jeszcze zmieni, unowocześni.
 

 

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Rewolucyjne zmiany w wynagrodzeniach milionów Polaków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska