https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Oczyszczony z zarzutów

Liliana Sobieska
Robert Stańko triumfuje. - Nie wszyscy  uwierzyli w podstępne knowania osób, które  za wszelką cenę chciały mnie  skompromitować - mówi.
Robert Stańko triumfuje. - Nie wszyscy uwierzyli w podstępne knowania osób, które za wszelką cenę chciały mnie skompromitować - mówi. Liliana Sobieska
Do Urzędu Gminy wpłynęło oficjalne pismo z brodnickiej prokuratury w sprawie kierownika hali sportowej. Postanowiono odmówić wszczęcia dochodzenia w kwestii domniemanych nieprawidłowości w rozliczeniach finansowych organizowanych przez niego przedsięwzięć sportowych.

     Parę dni temu lokalne środowisko zbulwersowała wiadomość, że na Roberta Stańko, kierownika górznieńskiej hali sportowej wystosowano szereg anonimowych donosów do kilku instytucji. Miały one dotyczyć rzekomych nieprawidłowości w rozliczeniach finansowych za odbyte mecze i rozgrywki sportowe. Mówiąc najogólniej, kierownikowi zarzucano przywłaszczenie sobie niewielkich sum pieniężnych, które rzekomo miał przelewać na własne konto.
     Mimo, iż donosy miały charakter anonimowy, to brodnicka policja i prokuratura zajęły się ich rozpatrzeniem.
     Na podstawie złożonych wyjaśnień i dowodów Prokuratura Rejonowa w Brodnicy w postępowaniu wyjaśniającym ostatecznie zdecydowała o odmowie wszczęcia jakiegokolwiek dochodzenia w tej sprawie.
     Anonimowe dowody okazały się niewiarygodne i niewarte dalszego zajmowania się nimi.
     A co na taki obrót sprawy ma do powiedzenia nasz bohater - Robert Stańko?
     - Oczywiście, cieszę się z faktu, że ostatecznie zostałem oczyszczony z wszystkich nieprawdziwych zarzutów. Pytam tylko, po co i komu potrzebny był ten cały zamęt? Zmarnowane zostały na ten cel kolejne pieniądze podatników, prywatny czas osób, które były wielokrotnie przesłuchiwane. O straconych przez nas wszystkich nerwach i w jakimś sensie naderwanym autorytecie już nie wspomnę. W tych złych dniach okazało się także, kto jest moim prawdziwym przyjacielem. Jak to w takich zdarzeniach bywa, potwierdza się zanane porzekadło, że przyjaciół poznaje się w biedzie. Szereg ludzi bardzo przejął się tym, co mnie spotkało. Wielu było zszokowanych pomówieniami, absolutnie w nie nie wierząc. Bardzo miło, że tak wiele osób nawet chciało mi w jakiś sposób pomóc w tych ciężkich chwilach, za co jestem im bardzo zobowiązany i wdzięczny. Podniosły mnie także na duchu wypowiedzi mieszkańców drukowane na łamach "Gazety Pomorskiej". Jak widać nie wszyscy uwierzyli w podstępne knowania osób, które za wszelką cenę chciały mnie skompromitować w oczach lokalnego społeczeństwa - mówi Robert Stańko.
     **

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska