Sprawę poruszył na dzisiejszej sesji Rady Miejskiej.
- Jeden z mieszkańców Inowrocławia zgłosił dyżurnemu straży miejskiej informację o uszkodzeniu kosza na śmieci przy ulicy Królowej Jadwigi przez wywożących towar z likwidowanego sklepu. W odpowiedzi usłyszał, że nie jest to sprawa straży miejskiej, a policji i tam powinien zgłosić tę sprawę. Zdenerwowany takim instruktażem mieszkaniec zakończył rozmowę - opowiadał Andrzej Kieraj.
Tłumaczył, że tydzień po tym zdarzeniu rozmawiał na ten temat z komendantem straży miejskiej Zdzisławem Feitem. Uzyskał podobną odpowiedź do tej, którą otrzymał mieszkaniec.
- Nigdy nie byłem zwolennikiem likwidacji straży miejskiej. Jednakże obecnie, po drugiej mojej interwencji dotyczącej niszczenia mienia i odbijania piłeczki przez straż miejską w stronę policji, dochodzę do wniosku, że mieszkańcy miasta mają dużo racji wnioskując o likwidację tej instytucji. Proszę pana prezydenta o spowodowanie ustalenia sprawcy tego zniszczenia, jak również wyciągnięcie konsekwencji służbowych w stosunku do osób lekceważących tego typu zawiadomienia - apelował.
Głos zabrał komendant Zdzisław Feit.
- Zgłoszenie faktycznie było. Dyżurny powiadomił obywatela, że tego typu sprawami zajmuje się policja. Rozmowa się skończyła, bo obywatel odłożył słuchawkę. Tłumaczyłem panu radnemu, że jeśli byłoby to uszkodzenie mienia, wówczas jest to ścigane na wniosek pokrzywdzonego. Dziwię się, że pan radny namawia mnie do łamania prawa, żebym ścigał sprawców uszkodzenia mienia, skoro jest to w kompetencji policji. To, że uszkodzenie mienia jest ścigane na wniosek pokrzywdzonego, to jest powszechna wiedza. Jeśli pokrzywdzony złoży taki wniosek, to będzie ściganie. Jeśli nie, to sprawę się umarza - tłumaczył komendant.
- A co by się panu dyżurnemu stało, gdyby przyjął to zgłoszenie i poinformował mieszkańca, że sprawę przekazuje policji? - pytał radny.
- Gdyby ta rozmowa się nagle nie skoczyła, dyżurny mógłby przekazać tę sprawę bezpośrednio na policję - przekonywał komendant.
Prezydent Ryszard Brejza zapewnił, że sprawa zostanie zbadana. Wszystkie bowiem rozmowy są nagrywane.
- Chciałbym zapewnić pana radnego i mieszkańców Inowrocławia, że każdy sygnał, który jest kierowany do naszych funkcjonariuszy jest, był i będzie bardzo poważnie traktowany, Oczekuję od straży miejskiej tego, aby traktowali każdy sygnał ze strony mieszkańców w sposób poważny życzliwy i odpowiedzialny - wyznał prezydent i przyznał rację radnemu Kierajowi. - W tej sytuacji chodzi o mienie publiczne, które jest własnością miasta. Nie można ograniczyć się wiec tylko do odebrania sygnału, nawet jeśli sprawa powinna zając się policja - komentował.
Więcej informacji o Inowrocławiu na: www.pomorska.pl/inowroclaw