Łóżeczko zniknęło w nocy, dokładnie o czwartej nad ranem.
- Jak zniknęło, powiedziałam, no chyba nam przyniosą, ale rano łóżeczko stało - opowiada siostra Mirona Turzyńska, przełożona prowincjonalna Sióstr Franciszkanek od Pokuty i Miłości Chrześcijańskiej. - Myślałyśmy, że to może ktoś, kto rozważa przyniesienie dzieciątka. Była jednak cisza. Przez parę godzin nie miałyśmy becika. To było rano, nie można było kupić drugiego, więc w razie czego siostry położyły poduszeczkę i kocyk, by dziecko nie zmarzło.
Łóżeczko szybko zostało jednak zwrócone. Siostry znalazły je rano - po drugiej stronie, od podwórka. Nic więcej nie wiadomo. Bo nie ma kamer. Takie są zasady Okien życia - musi być zapewniona anonimowość. - Nie może być tuż przy ulicy - mówi siostra przełożona. - Nim siostry dojdą, można dobiec do ulicy. Zresztą, siostry, gdy już się pojawią, najpierw zajmą się dzieckiem. Ta osoba może być spokojna - nie będzi e namierzona czy nagrana.
Dwa razy zniknął też list... Jest zatytułowany „Do Ciebie”. Jest możliwość przeczytania, otrzymania informacji, co dalej z dzieckiem się będzie działo. Jest również komunikat, że jeżeli ktoś w ciągu dwóch tygodni zmieni decyzję, to ma jeszcze możliwość odzyskania dziecka.
Zdarzyło się też, że becik był zabrudzony - ktoś miał brudne ręce, trzeba go było wyprać.
Ale siostry zrywają się częściej, także w nocy. Bo ludzie zaglądają, nie wiedząc często o alarmie. Tak było z grupką starszych kobiet, które siostry przypadkowo zauważyły za dnia. Najczęściej takie otwieranie okna życia zdarzało się latem w weekendy... Franciszkanki mają też świetlicę popołudniową, w której organizują czas dla jej młodych uczestników. Tak wychowują, ale i uwrażliwiają - dzieci, widząc ich okno życia i zapał, rozumieją, ile znaczy życie.
Dwa razy więcej fotoradarów na polskich drogach. Zobacz wideo!