Olimpia - Tur Turek 3:0
OLIMPIA GRUDZIĄDZ - TUR TUREK 3:0 (0:0)
Bramki: Rogóż (54), Ekwueme (59, 63).
OLIMPIA: Zarzycki - Wacławczyk (46 Hajczuk), Ptaszyński, Brede, Ratajczak - Kasperkiewicz, Kryszak - Rogóż, Ruszkul, Domżalski (78 Nowosielski) - Ekwueme (71 Sulej).
Sędziował: Mariusz Korzeb (Warszawa). Żółte kartki: Ekwueme, Ptaszyński, Wacławczyk, Ratajczak - Kmiecik, da Costa Mascarenhas, de Oliveira. Czerwona kartka: de Oliveira (61) - za drugą żółtą.
Widzów: 1100.
Olimpia przystąpiła do meczu jeszcze bez Mariusza Pawlaka. - Trenowałem już normalnie, ale czuję się jeszcze osłabiony po antybiotykach, więc wspólnie z trenerem postanowiliśmy, że ten mecz jeszcze sobie odpuszczę - tłumaczył kapitan grudziądzkiej drużyny. Tym razem jego brak nie był tak widoczny jak przed tygodniem w Toruniu. Podkreślił to także trener Marcin Kaczmarek. - Dzisiaj moi piłkarze pokazali, że potrafią wziąć na siebie ciężar gry i zasłużenie wygrali.
Dopóki były siły
Zespół Tura po raz pierwszy poprowadził Jerzy Wyrobek, który dzień wcześniej zastąpił Tomasza Wichniarka. - Faworyt zwyciężył w dobrym stylu - przyznał szkoleniowiec zespołu z Turka. - Dopóki były siły, byliśmy równorzędnym rywalem i mieliśmy swoje okazje. Potem jeden błąd spowodował, że Olimpia strzeliła gola. Ale tak to jest, że kto popełnia błędy, ten przegrywa - dodał trener Tura.
Goście właściwie tylko dwa razy zagrozili bramce Olimpii. Na początku spotkania Paweł Zarzycki odważnym wybiegiem zablokował atakującego Szymona Izydorczyka. Po około pół godzinie gry jeden z nielicznych kontrataków przeprowadził Grzegorz Kmiecik. Jednak Dawid Ptaszyński nie pozwolił się okiwać i zażegnał niebezpieczeństwo.
Grudziądzanie mieli okazji do zdobycia bramki bez liku. Przynajmniej trzykrotnie minimalnie niecelnie główkował Ptaszyński po stałych fragmentach gry. Strzał "w okienko" Mariusza Kryszaka odbił bramkarz Tura. Ekwueme za słabo kopnął do bramki i sprzed linii piłkę wybił Bartosz Hinc. Kilka razy grudziądzanom zabrakło dosłownie centymetrów, by sfinalizować akcje.
Asysty Ruszkula
Dopiero po przerwie udało się piłkarzom Olimpii zdobyć bramki. Dwie pierwsze były zasługą Piotra Ruszkula, który idealnymi podaniami obsłużył swoich kolegów. W pierwszym przypadku posłał prostopadłą piłkę do Rogóża. Ten wygrał pojedynek biegowy z obrońcą i posłał piłkę obok interweniującego Michała Przybyła. Futbolówka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do siatki. Przy drugim golu Ruszkul ograł obrońców Tura i wyłożył piłkę Ekwueme tak, że ten kopnął ją do pustej bramki.
Trzeci gol padł po dokładnym dośrodkowaniu Kryszaka z rzutu wolnego. Nigeryjczyk popisał się ładnym szczupakiem, piłka jeszcze skozłowała, a następnie wpadła do siatki.
Zadowoleni z prowadzenia gospodarze już tak nie forsowali tempa. Szanowali piłkę, długo ją rozgrywali, ale mieli jeszcze okazje do podwyższenia wyniku. Najlepszą zmarnował Rogóż, który mając przed sobą tylko bramkarza strzelił obok słupka.
OPINIA TRENERA
Marcin Kaczmarek
Olimpia
- Po serii niepowodzeń i słabszych meczów, punkty były nam potrzebne jak rybie powietrze. Po strzeleniu trzech goli szanowaliśmy piłkę. Taka gra mogła się nie podobać kibicom, ale mamy w perspektywie ciężkie mecze i musimy się oszczędzać, ponieważ zmęczenie i urazy się nawarstwiają.