Była ostatnia minuta regulaminowego czasu gry w meczu Olimpii z Wigrami. Do piłki wyskoczyli Angielski i Vaclav Cverna. Napastnik biało-zielonych próbował głową odbić futbolówkę, a w tym samym czasie stoper Wigier z całym impetem kopnął go w czoło. „Anglik” padł jak rażony piorunem. Po chwili były przy nim służby ratownicze, a na bieżnię wjechała karetka. W niej Angielskiemu udzielono pierwszej pomocy. Po kilku minutach został jednak odwieziony do szpitala. W nim, po serii badań stwierdzono złamanie kości czołowej, pękniętą zatokę i wstrząs mózgu. Zawodnika czeka operacja, a potem długa rehabilitacja. W poniedziałek Angielski opuścił szpital w Grudziądzu i został przeniesiony do Bydgoszczy gdzie przejdzie operację. To oznacza, że piłkarz już nie zagra w tym sezonie.
Pechowy sezon
Pech w tym sezonie nie oszczędza zespołu z Grudziądza. Zaczęło się od przypadkowej kontuzji Nildo, który przy przewrotce upadł tak nieszczęśliwie, że doznał otwartego złamania ręki. Brazylijczyk do tej pory przechodzi rehabilitację i nie wiadomo kiedy wróci do gry.
W czasie zimowych przygotowań kontuzji mięśnia nabawił się Dariusz Kłus. Doświadczony pomocnik dopiero niedawno wrócił do gry.
Więcej wiadomości sportowych, zdjęcia, wideo, relacje live na www.pomorska.pl/sport
Gdy okazało się, że Nildo nie będzie gotowy do gry postanowiono zatrudnić dwóch zawodników zagranicznych - Jose Furtado i Wesslema Monteiro. Niestety, pierwszy podczas jednego z treningów zerwał ścięgno Achillesa. Przeszedł zabieg i obecnie się rehabilituje. W tym sezonie już nie zagra. Drugi nabawił się kontuzji mięśnia i też nie jest gotowy do gry.
Równie pechowej kontuzji doznał Jakub Wrąbel. Bramkarz nabawił się urazu mięśnia przy interwencji podczas meczu z Górnikiem Zabrze. Wypadł ze składu na miesiąc, ale już wrócił do zdrowia i do zespołu.
Od dłuższego czasu na kontuzje mięśniowe narzekają także skrzydłowy Damian Michalik i napastnik Damian Warchoł.
Mniejszych urazów, które eliminowały piłkarzy na dwa czy trzy mecze nie warto nawet wymieniać.
- Pech nas nie opuszcza, bo w zdecydowanej większości te kontuzje i urazy to efekt przypadkowych starć z rywalami lub nieszczęśliwego zbiegu okoliczności - twierdzi trener Jacek Paszulewicz. - Niestety, tak się zdarza w piłce nożnej, która jest grą kontaktową - dodaje.
Jacek Paszulewicz o kontuzji Angielskiego - tuż po zakończeniu meczu.
Trenerskie dylematy
Szkoleniowiec Olimpii staje przed trudnym wyzwaniem: kim zastąpić Angielskiego w decydujących meczach kończącego się sezonu.
Będzie o to trudno, bo biało-zieloni właściwie zostali bez napastników. A przede wszystkim dlatego, że „Anglik” był wiosną w świetnej formie i strzelał gola za golem, a na dodatek absorbował uwagę obrońców rywali dzięki czemu więcej szans mieli jego koledzy z drużyny. Jego kontuzja to ogromna strata dla drużyny, ale teraz liczy się przede wszystkim to, żeby zawodnik wrócił do zdrowia.
Wczoraj zajęcia po kilkutygodniowej przerwie wznowili Michalik i Warchoł. Nie wiadomo jak zareagują na obciążenia treningowe i czy wypracują formę, by znaleźć się nie tylko w wyjściowej jedenastce, ale i osiemnastce meczowej.
Co się stanie jeśli obaj nie będą gotowi do gry na piątkowe spotkanie z Chrobrym Głogów?
- Szykujemy plan awaryjny, ale nie zamierzam się uzewnętrzniać przed meczem z Chrobrym - twardo stawia sprawę trener Paszulewicz. - Może właśnie element zaskoczenia z obsadą napastnika przyczyni się do naszej wygranej w Głogowie. Jest kilka pomysłów, nad którymi będziemy rozmawiać z całym sztabem - dodał.
Jedno nie ulega wątpliwości:Olimpia w końcówce sezonu, kiedy walczy o awans do Lotto Ekstraklasy straciła najwartościowszego ofensywnego piłkarza. Tym samym jej siła w ataku wydatnie spadła. Trudno będzie skutecznie bić się o awans bez jedynego napastnika. A może znowu pokaże się siła kolektywu i to ona zdecyduje o końcowym sukcesie...
DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU