- O losach tego psa można by książkę napisać albo film nakręcić. Tyle biedaczka przeżyła. To było przed długim majowym weekendem, jak Tadziu Wiśniewski kosił trawę na boisku przy krajowej "piątce". Zobaczył, jak z samochodu wybiegł pies. "Chce się odsikać" - pomyślał. Ale patrzył dalej. Pies wraca do właściciela, a ten go kopnął, zatrzasnął drzwi i popędził w kierunku Gniezna. Pies gonił za nim aż pod Żnin. Ale nie dogonił - relacjonuje Danuta Ogińska i od razu dodaje: - Takiego człowieka to trzeba by tak ukarać, żeby zapamiętał do końca życia. Szkoda, że ten nasz Tadziu nie wie, skąd był samochód.
Trzy nie przeżyły
O Soni sołtysina opowiada długo. Jak walczyła o życie, a ludzie z wioski o nią. Jak błąkała się po Sobiejuchach, Brzyskorzystewku, Jaroszewie i Żninie. O Krysi Czerwińskiej, Uli Leszczyńskiej i wielu innych, którzy się nią opiekowali, przynosili jedzenie i picie. - 18 czerwca Sonia była na obserwacji u weterynarza w Żninie. To było podczas wielkich upałów. W nocy suczka rozerwała kojec i wróciła do Brzyskorzystewka. Przypuszczamy, że albo już się oszczeniła i chciała do młodych, albo w legowisku młode dopiero tej nocy przyszły na świat. Niedługo po zdarzeniu widzieliśmy w stodole cztery szczeniaczki. Niestety trzy nie przeżyły, została jedna, mała suczka, którą nazwaliśmy Bela. Dziś piesek jest w dobrych rękach, w Grochowiskach.
Czuła, że zrobiła źle
Sonia dała się poznać mieszkańcom Brzyskorzystewka jako bardzo mądry pies. - Jak szła przez nasze działki, to nigdy po grządkach, tylko po ścieżkach, tak śmiesznie jak bocian, żeby nic nie podeptać. Ludzie ją polubili. Może dlatego pewnego dnia Ula Leszczyńska postanowiła, że weźmie ją do swojego chlewika. Sonia już wtedy nie miała małych. Zaczęła się bawić z królikami syna Leszczyńskich. Niestety te przeżyły stres. Dziewięć padło. - Ale Leszczyńscy nie mieli do psa żalu, w końcu sami go wzięli. Sonia jednak wyczuła, że zrobiła źle i uciekła. Szukaliśmy jej. Wreszcie wygłodniała przyszła pod stodołę, ale do ludzi była nieufna. Aż w końcu któregoś dnia przyszła pod klatkę Leszczyńskich. Ci zabrali ją do domu, a ona w nocy czuwała przy tapczanie tego chłopca, któremu zamęczyła króliki.
**Czy znajdzie właściciela?_
**Ludziom w wiosce żal Soni. Ale każdy, kto się nią opiekował, ma już swoje psy, nierzadko przybłędy. - Bo w naszej wiosce to już jest prawdziwa makabra. Przed każdymi świętami, przed długimi weekendami, to my co chwila mamy psy, które ktoś jadąc "krajówką" wyrzuca z samochodu. Sama mam swoją kochaną Dianę, co pięć operacji ma porobionych, tak o nią walczyliśmy.
Dlatego wioska postanowiła, żeby psa municypalni przewieźli do weterynarii. - Dziś jest u pana Plewy. Płakaliśmy za nią, ale wyjścia nie było. Ale chcemy do niej pojechać jutro o 16.30. Wszyscy mają nadzieję, że w ciągu 15 dni Sonia znajdzie nowego pana na Pałukach. W przeciwnym razie trafi do schroniska, co byłoby dla niej kolejnym, wielkim stresem. - _Ona już za dużo przeszła. My nawet widzieliśmy, jak miała zapłakane oczy.
Szczęśliwy epilog__
Tak było w środę. Wczoraj przed południem zadzwoniliśmy do Stanisława Plewy - żnińskiego lekarza weterynarii. - Chcielibyśmy zrobić psu zdjęcie, może ktoś się nad nim zlituje. - Ale... Soni już u mnie nie ma. Uciekła, gdy wyszedłem z nią na spacer, bo wydawała się zestresowana, zablokowała się nawet z potrzebami fizjologicznymi. Szukałem jej do późna w nocy, ale nie odnalazłem - usłyszeliśmy.
Na szczęście wszystko się wyjaśniło. - Jak rano, około szóstej, usłyszałam, że Sonia jest w stodole, aż nie mogłam uwierzyć. Nawet nie wiem kiedy się ubrałam i tam pobiegłam. Wołałam Sonia, Soniuchna, wróciłaś do nas - opowiada Krystyna Czerwińska. - A ona aż zapiszczała i jakby mi skoczyła ze szczęścia w ramiona. Ja już wtedy wiedziałam, że Sonia będzie nasza. Bo dzień wcześniej mąż mi powiedział: jak pojedziecie do niej, do Żnina, w odwiedziny, a ona do ciebie pierwszej przyjdzie, to znaczy, że cię wybrała. Wtedy przywieź ją do domu.
A_le Sonia zadecydowała wcześniej. Sama w nocy znalazła drogę do Brzyskorzystewka. - Jak długo pracuję, nie spotkałem jeszcze u psa tak silnego instynktu przywiązania do środowiska - przyznał S. Plewa, a Danuta Ogińska dodała: - Ona jest jak ten legendarny Lassie. To był piękny film.
Edukuj od przedszkola!__
Dziś Sonia jest u państwa Czerwińskich. Oprócz niej w niewielkim mieszkaniu blokowym są tu jeszcze dwa psy. Na szczęście, jak śmieje się pan Czerwiński, jeden jest tu na stancji, tylko podczas wakacji. Danuta Ogińska: - Zobaczysz Krysia, że Sonia będzie ci wdzięczna jak moja Diana. Stanisław Plewa: - Ludzi trzeba edukować już od przedszkola, bo za dużo jest przypadków znęcania się nad zwierzętami. Andrzej Domagalski - zastępca powiatowego lekarza weterynarii: - Takie okrucieństwo w stosunku do zwierząt trzeba tępić. I w sprawie Brzyskorzystewka, które stało się osiedlowym schroniskiem dla porzuconych, trzeba podjąć poważniejsze rozmowy ze służbami porządkowymi._
Osiedle przygarniętych
Iwona Woźniak

- Sonia, bo tak ją ochrzciliśmy, była szczenna, jak właściciel wyrzucił ją z samochodu i jeszcze kopnął. To tak, jakby kobietę ciężarną ktoś wywiózł do Afryki i kazał sobie radzić - opowiada z przejęciem Danuta Ogińska.