Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Oskar Rzymski z Żuchowa pokonał tor eliminacyjny w programie Ninja Warrior Polska.

Ewelina Fuminkowska
Ewelina Fuminkowska
Archiwum Oskara
Tegoroczny maturzysta, który kocha sport. Rozpoczął naukę w Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie. Na oczach milionów widzów pokonał tor w programie Ninja Warrior Polska. Pokazał siłę, hart ducha i spokój.

Oskar od zawsze marzył, żeby sprawdzić swoją siłę. Nadarzyła się niebywała okazja, na oczach milionów widzów, pokonał tor eliminacyjny w programie Ninja Warrior Polska, emitowanym przez telewizję Polsat. Niestety, poległ na torze półfinałowym, ale od początku, bo historia Oskara jest warta przeczytania.

Student VAT

Na co dzień spokojny, opanowany chłopak, który twardo stąpa po ziemi. Sport dał mu nie tylko siłę mięśni, ale także chęć walki, także o marzenia.

W tym roku pisał maturę, kończył lipnowskie LO. - Wiedziałem, że mogłem lepiej napisać, ale chyba nie poszło mi najgorzej - przyznaje. Wybrał WAT w Warszawie i dostał się na Wydział Inżynierii Lądowej i Geodezji. - Gdy miałem sześć lat, zobaczyłem w telewizji generała Polko, wtedy zamarzyłem o byciu żołnierzem. Zabawa w jednostki specjalne przerodziła się w pasję - dodaje.

W liceum strzelał na strzelnicy w międzyszkolnych turniejach. Od małego trenował także sztuki walki. Karate przydało się w życiu, a do czego za chwilę się okaże.

Wojsko jednak chciał połączyć z pasją do budownictwa. Marzenia spełnił, w kolejnych pomogli mu rodzice.

- Mama wiedziała, że zawsze chciałem pokonać jakiś bardzo, wymagający tor przeszkód. Pewnego dnia przesłała mi formularz zgłoszeniowy do programu Ninja Warrior. Znalazła gdzieś informację. Wypełniłem wszystko od niechcenia i nie liczyłem, że się dostanę - zdradza.

Oskar został zaproszony na casting sprawnościowy i rozmowy. Tam znalazły się inne przeszkody niż w programie. Do pokonania było osiem elementów. - Nie chciałem się nastawiać, nie wiedziałem, że mi się uda. Bardziej chciałem to potraktować, jako zabawę, coś, co będę miło wspominał przez całe życie.

Na chwilę zapomniał o zgłoszeniu, nie sprawdzał wyników, ale czasem zaglądał na pocztę e-mail. Nadzieja gasła, gdy dowiadywał się o kolejnych zakwalifikowanych do programu osobach.

- Pewnego dnia sprawdzam pocztę i była upragniona wiadomość. Na początku nie wiedziałem jak zareagować. Miałem mieszane uczucia. Wiedziałem, że od razu chcę podzielić się wiadomością z osobami, które są najbliżej. Byli to rodzice i siostra. Zareagowali podobnie jak ja, zaniemówili - wspomina nasz bohater.

Wytrwałość i siła

Od razu zaczął treningi i przystosował cały dzień do ćwiczeń. Wspierał go we wszystkim najlepszy przyjaciel Adrian Wiśniewski. - Przez dziesięć lat trenowałem karate i to poprawiło mi sprawność. Umiejętności na torze bardzo się przydały - dodaje.

Nie przeszkadzał mu deszcz ani upał. Każdego dnia potrafił pokonać kilka kilometrów, by dojechać do Lipna na trening. Były dni, że padało i ćwiczył w domu. Jeździł na ściankę wspinaczkową do Płocka, próbował swoich sił na torze przeszkód w Lipnie, wykonywał ćwiczenia z ciężarem własnego ciała. - Rodzina dopytywała, kiedy będzie nagranie i trzymali kciuki, ale widziałem, że bardziej się stresują niż ja. Odcinek nagrywałem 1 sierpnia - tłumaczy. - To pamiętna data, bo następnego dnia moja siostra ma urodziny.

Do telewizyjnego studia pojechał z mocną ekipą: rodziną, koleżankami z klasy, dziewczyną i przyjacielem Adrianem.

- Tor widziałem pierwszy raz przed startem. Nie towarzyszył mi stres, raczej spokój. Podczas pokonywania kolejnych przeszkód nie słyszałem prowadzących, ale nie sposób było nie usłyszeć mojego taty. Bardzo żywiołowo komentował i podchodził do tego pełen emocji.

W czasie pokonywania toru, ku uciesze damskiej części publiczności, ściągnął koszulkę. Obawiał się, że zahaczy wodę w basenie, a nawet to mogłoby go wyeliminować z rozgrywek. Pierwszy tor Ninja pokonał bez zmrużenia okiem. Nawet fachowcy wypowiadali się, że jest on nie do przejścia bez specjalnego przygotowania i sprawnych mięśni. Na górze, gdy witał się z prowadzącymi, nie zapomniał złożyć siostrze urodzinowych życzeń. Zmęczony, łapał oddech, ale cały czas się uśmiechał. Widać, że emocje sięgały zenitu.

Latające spodki

- Gdy pokonywałem tor, myślałem, że nie dam rady. Było kilka elementów. Tor półfinałowy był gorszy. Wtedy byłem bardzo zmęczony, ale uważam, że on również był do pokonania - przyznaje. - Ręce już mi opadały, czułem się bardzo zmęczony. Spadłem przy „latających spodkach”. Z jednej strony wiedziałem, że za chwilę spadnę do basenu z zimną wodą, z drugiej chciałem się mylić.

Nie ukrywa, że gdyby mógł odpocząć, przeszedłby i tor półfinałowy. Do finału dostawały się cztery osoby. W jego odcinku tylko jedna osoba przeszła cały półfinał, w przypadku trzech kolejnych osób liczył się czas. Zabrakło mu kilku sekund i uplasował się na czwartej pozycji.

- Miałem też dużo szczęścia. Na przykład z liną, łatwo udało mi się ją złapać. Widziałem, że jestem dobrze przygotowany - potwierdza. - Gdy będzie kolejna edycja, nie omieszkam wystartować ponownie. To niezwykłe uczucie.

Szybko musiał wrócić do normalnego życia, bo od połowy sierpnia rozpoczynał wojskowe przygotowanie w uczelni. Do domu przyjeżdża na weekend, gdy dostanie przepustkę. Wtedy stara się spędzić jak najwięcej czasu z dziewczyną i rodziną.

Wojskowy rygor wcale mu nie przeszkadza.

- Pierwsze dni były ciężkie, dużo osób odpadło. Wiedziałem, że to tylko początek i będą chcieli nas „złamać”, a ja muszę przetrwać, w końcu spełniałem swoje marzenia - dodaje rezolutnie. - Poligon, strzelanie i musztra nie są dla mnie problemem.

Również koledzy z roku pozytywnie zareagowali na jego telewizyjne wyczyny.

Dalej chce próbować swoich sił w trudnych torach przeszkód i nie spoczywa na laurach. W miniony weekend wystartował we Wrocławiu w Ranmageddon Games.

- Spróbowałem swoich sił i wiem, że drugi tor też mogłem pokonać. Odpadłem pod sam koniec toru - zaznacza Oskar.

Oskar zdaniem wielu sportowców przeszedł siebie. Mimo młodego wieku nie próżnował, ćwiczył i najważniejsze - nie poddał się żadnej przeszkodzie. Wielu śmiałków twierdzi, że to pestka, ale najlepsi zawodnicy polegli na pierwszym elemencie. Odcinki z udziałem mieszkańca Żuchowa można zobaczyć na youtubie. Mają najwięcej wyświetleń.

Oskarowi gratulujemy i trzymamy kciuki.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska