O tym, że trzy szpitale w Bydgoszczy mają swoje grafiki dotyczące tak zwanych ostrych dyżurów, przekonał się już niejeden pacjent. Niestety wielu z nich doświadczyło z tego powodu nieprzyjemności. Tajemnicą poliszynela jest bowiem fakt, że lecznice, które nie pełnią w danym dniu "ostrego dyżuru", nierzadko odsyłają pacjenta do placówki, która akurat taki dyżur sprawuje.
Tymczasem, jak wyjaśnia Barbara Nawrocka, rzeczniczka prasowa kujawsko-pomorskiego oddziału NFZ, w umowie między lecznicami a Narodowym Funduszem Zdrowia pojęcie "ostrego dyżuru" w ogóle nie funkcjonuje. - Szpitale mają obowiązek całodobowej pracy - tłumaczy rzeczniczka.
Przeczytaj również: Kolejna pacjentka bydgoskich szpitali odesłana z kwitkiem.
Pacjent może zatem wybrać placówkę, z pomocy której chce skorzystać. - Nie wolno go odsyłać do innego szpitala, tłumacząc się brakiem "ostrego dyżuru" - zaznacza Nawrocka.
Lekarz, na podstawie oceny stanu zdrowia chorego, może go natomiast skierować do placówki świadczącej pomoc nocną w ramach podstawowej opieki zdrowotnej.
Niestety, w rzeczywistości jest inaczej. I NFZ o tym wie. - Dostajemy sygnały od pacjentów - przyznaje rzeczniczka. - Dlatego na stronie kujawsko-pomorskiego oddziału Funduszu pojawił się komunikat przypominający szpitalom o obowiązku świadczenia całodobowej pomocy medycznej.
Lecznice nie mają sobie nic do zarzucenia. Przekonują, że jeśli danego dnia nie pełnią "ostrego dyżuru", nie oznacza to, że nie prowadzą akurat dyżuru całodobowego. - "Ostry dyżur" oznacza zwiększoną obsadę medyczną i gotowość - wyjaśnia Kamila Wiecińska, rzeczniczka "Biziela". - Trafiają tam pacjenci z obrażeniami wielonarządowymi, na przykład z wypadków. Z kolei jeśli podczas zwykłego dyżuru przyjdzie do nas pacjent, który wymaga pomocy, otrzyma ją.
Czytaj e-wydanie »