W ciągu dwóch miesięcy Prokuratura Rejonowa w Świeciu podejmie decyzję czy sprawa, w którą zamieszane jest małżeństwo W. zostanie umorzona, czy też będzie sporządzony akt oskar-żenia, który trafi do sądu. Na razie prokuratorzy prowadzą śledztwo w sprawie, a nie przeciwko konkretnym osobom. Gdyby jednak miało coś się zmienić, wiadomo, kto może z tego tytułu mieć problemy.
Chodzi o małżeństwo pracowników Ośrodka Pomocy Społecznej w Świeciu, którzy od kilku lat skupują nieruchomości. Kilka z nich nabyli od osób znajdujących się w bardzo trudnej sytuacji finansowej - podopiecznych świeckiego ośrodka. Co istotne, małżonkowie W. zgłosili się do nich sami, rzekomo oferując pomoc. Zachodzi podejrzenie, że w tym momencie przekroczyli swoje uprawnienia. Innymi słowy, dzięki pracy w ośrodku, wiedzieli która z rodzin ma problemy finansowe i zmuszona sytuacją byłaby gotowa pozbyć się mieszkania za cenę daleką od rynkowej. - Ustalamy czy faktycznie doszło w tych przypadkach do wyzysku, czy też zwykłego oszustwa - mówi Monika Blok-Amanda z Prokuratury Rejonowej w Świeciu. - Ze względu na specyfikę tej sprawy, traktujemy ją priorytetowo. Sytuacja jest dynamiczna. Cały czas otrzymujemy nowe informacje rzucające światło na motywy i sposób działania W.
Czytaj: Synowie nie jedzą prawdziwej szynki, by nie zabrakło pieniędzy na pampersy
Pięć do trzech
Wiadomo, że w ostatnich kilku latach małżeństwo W. kupiło osiem mieszkań. Prokuratura sprawdza każdą z tych transakcji. Większość sprzedają-cych nie zgłasza żadnych pretensji. - Jeśli ktoś ma ochotę sprzedać mieszkanie warte 100 tys. za jedną piątą jego rynkowej wartości, ma do tego prawo - podkreśla Monika Blok-Amanda. - Oczywiście pod warunkiem, że jest tego w pełni świadomy. Co innego, gdy np. kupujący wprowadza go w błąd lub w inny sposób doprowadza do tego, że w niewłaściwy sposób rozporządza swoim majątkiem.
I takie przypadki są trzy. Oszukaną przez pracowników OPS w Świeciu czuje się m.in. Teresa Efta ze Świecia. - Nie miałam pojęcia, ile jest warte moje mieszkanie - mówi kobieta, która dziś mieszka w schronisku dla bezdomnych. - Raczej sprzedałam je za tanio. Najbardziej boli nie jednak to, że zamiast obiecanych 50 tys. zł dostałam tylko 14 tys. zł. Przy notariuszu potwierdziłam, że wszystko jest w porządku, bo byłam przekonana, że po wyjściu z kancelarii W. wypłaci mi całą kwotę. Nie zrobił tak. Teraz się tłumaczy, że nie pamięta czy dał mi tylko 14 tys. zł, czy całą kwotę, jaka mi się należała.
Czytaj: Nie ma na życie. Opieka społeczna musi dać?
Mimo zamieszania, małżeństwo W. nadal pracuje w ośrodku pomocy społecznej. Zastępca burmistrza Świecia, odpowiedzialny za pomoc spo-łeczną w gminie tłumaczy, że nie może podjąć żadnych kroków, ponieważ w świetle prawa pracownicy nie są karani. - Wiem, że budzi to wiele emocji, ale na razie śledztwo toczy się w sprawie, a nie przeciwko konkretnym osobom - mówi Zbigniew Podgórski. - Nie ma nawet aktu oskarżenia. Gdyby zapadł wyrok skazujący, natychmiast podjęlibyśmy stosowne kroki. Na razie nie możemy zrobić nic.
Czytaj e-wydanie »