MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Otwórzmy placówki dla dzieci

Dominika Kiss-Orska
fot. sxc
50-cioro dzieci, które wywodzą się z patologicznych domów nie mają się gdzie podziać. Jedynym ratunkiem na poprawę ich losu, jest zmiana środowiska, w którym żyją.

Brak pozytywnych wzorców, bezpieczeństwa i zaniedbanie przez opiekunów, to dla tych dzieci okrutna rzeczywistość, skazująca je na niezawinioną przegraną u progu życia.

- W naszych trzech placówkach wychowawczych mamy już około 140 dzieci - mówi Kazimierz Jankowski, dyrektor Bydgoskiego Zespołu Placówek Opiekuńczo-Wychowawczych. - Nie ma takiej możliwości, byśmy dodatkowe 50 dzieci, których rodzicom sądownie odebrano prawo do opieki, umieścili w naszych pomieszczeniach. Na nową placówkę również nie mamy szans, ponieważ ani nas, ani miasta na nią nie stać.

Pomieszczenia są
Skontaktowaliśmy się z Danutą Reiter-Warczak, dyrektorką Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Bydgoszczy:

- Mamy duże przestrzenie, wyremontowane, ale niestety, nie możemy przyjąć pod dach więcej niż trzydziestki dzieci. W tej chwili jesteśmy w trakcie tworzenia nowej rodziny zastępczej. Jest tam już troje dzieci i będzie przyjętych jeszcze czworo. Liczymy także na prywatne adopcje, ale nie możemy wierzyć, że w ten sposób uda się uratować całą pięćdziesiątkę. Tu jest rola dla radnych, a przede wszystkim posłów, żeby pomogli zmienić ustawę o standaryzacji domów dziecka.

Przypadki krytyczne załatwiane od razu
Domy dziecka mają nowe problemy, z którymi trudno się uporać. Przybyło "eurosierot", dzieci są porzucane, żyją w rodzinach alkoholików, którzy się nimi nie zajmują. Co więcej, wiele z nich spotyka się z agresją ze strony opiekunów. Co z dziećmi, które narażone są na przemoc w rodzinie?

- W pojedynczych przypadkach, kiedy wiemy, że dziecku dzieje się krzywda, przygarniamy je od razu, nie bacząc na liczbę dzieci znajdujących się w ośrodku. Mając do przygarnięcia pięćdziesięcioro dzieci, to mimo że miejsce jest, nie możemy im pomóc. Apeluję do posłów, żeby wsparli nas, byśmy mogli otworzyć placówki dla dzieci. To jest chora sytuacja, żeby przez ustawę standaryzacji, mając miejsca, nie móc dzieciom pomóc - tłumaczy Reiter-Warczak.

W tej chwili w Bydgoszczy jest 13 zastępczych, zawodowych rodzin. Jest też ponad 300 rodzin spokrewnionych.

- Ale to też nie jest rozwiązanie. Bo w jaki sposób na przykład dziadkowie mają wychowywać z pozytywnym skutkiem swoje wnuki, skoro nie poradzili sobie z ich rodzicami? - pyta Reiter-Warczak.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska