Moi synowie w szkole podstawowej dostają owoce i warzywa - mówi nasza Czytelniczka (imię i nazwisko znane redakcji), mieszkanka Lipna. - Uważam, że przy całym dobrodziejstwie jedzenia owoców i warzyw, dochodzi do marnotrawstwa - denerwuje się kobieta. - Na przykład w tym tygodniu synowie dostali w szkole twarde, kwaśne jabłka. Czy to się skończyło? Nie, nie wyrzuceniem do kosza. Gorzej! Jak jak przyznali - rzucali się z kolegami tymi jabłkami po wyjściu ze szkoły. A przecież lubią owoce! Tyle że takie "zjadliwe", a nie kwaśne, cierpkie. Dlaczego takie się sprowadza?
Zdaniem Czytelniczki podobnie bywa z warzywami, takimi jak marchewka czy papryka. - Zdarza się, że znjduję torebki z warzywami w plecakach. Nie nadają się już do zjedzenia - mówi lipnowianka.
W warszawskiej Agencji Rynku Rolnego, która zawiaduje akcją darmowych owoców, warzyw, a także soków, dla uczniów
szkół podstawowych z klas I-III poinformowano nas, że wszelkie uwagi należy kierować do dyrekcji szkół. Do agencji sygnały o marnotrawstwie, jakie może przy okazji akcji się zdarzać, nie dotarły. A rzucanie się jabłkami po lekcjach czy na przerwie? - To może zależeć od wychowania dziecka - słyszymy w agencji. Kwestia smaku jabłek też może być indywidualna - jednio lubią kwaskowe, inni słodkie.