Do naszej redakcji przyszła matka 37-letniego mieszkańca Słupska, który od 20 lat jest leczony psychiatrycznie. - Ma schizofrenię. Ponadto jest uzależniony od narkotyków. Dlatego od wielu lat jest pacjentem szpitali psychiatrycznych. Ostatnio w Centrum Zdrowia Psychicznego w Słupsku - opowiada matka pacjenta.
Jednak w poniedziałkowe przedpołudnie (1 lipca) 37-latek zniknął z Centrum Zdrowia Psychicznego w Słupsku. Jak nas poinformowała jego matka, nastąpiło to podczas spaceru na terenie centrum, ale poza budynkami. Nad ranem następnego dnia zjawił się u niej w domu, gdzie urządził awanturę. - Był agresywny, bałam się go - podkreśla słupszczanka. I dodaje, że narzekał na ból ręki. Dlatego jego rodzina powiadomiła pogotowie ratunkowe, a także policję. - Przyjechała karetka i dwóch policjantów. Syna odwieziono na SOR do szpitala przy. ul. Hubalczyków.
Kiedy po kilku godzinach tam pojechałam, już go tam nie było. Ale do szpitala psychiatrycznego też nie wrócił. Za to po południu znowu przyszedł do mnie i znowu z agresją - mówi kobieta. Zadzwoniła na policję, ale zanim przyjechał radiowóz jej syn uciekł. - Boję się, że może komuś coś zrobić - przyznaje. I pyta: - Jak to się stało, że wypuszczono go z SOR-u, i to pomimo asysty policji. Aleksandra Chacińska, rzecznik słupskiego szpitala, potwierdza, że 2 lipca rano taki pacjent był przywieziony na SOR.
- Ale po udzieleniu pomocy wyszedł, bo SOR nie jest oddziałem zamkniętym. Nie było też podstaw do tego, aby go zatrzymać - wyjaśnia. Okazuje się, że Centrum Zdrowia Psychicznego 1 lipca po południu powiadomiło słupską policję o samowolnym oddaleniu się pacjenta. - To wszystko, co możemy zrobić. Ten pacjent nie jest ubezwłasnowolniony, nie ma też przesłanek, aby go leczyć na oddziale zamkniętym - informuje Krzysztof Sikorski, dyrektor Centrum Zdrowia Psychicznego w Słupsku.
- Takie zgłoszenie do nas dotarło. Mamy też rysopis tego mężczyzny - mówi st. sierż. Monika Sadurska, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Słupsku. - A czemu go nie zatrzymano wtedy, gdy był odwieziony na SOR? - pytamy. - Nie było podstaw. Policjanci tylko asystowali, a pacjent został przekazany personelowi medycznemu - stwierdza st. sierż. Sadurska.
Pacjentka słupskiego psychiatryka: dotykał mnie w miejsca intymne
Zobacz także: Tak wyglądał remont Centrum Zdrowia Psychicznego
