https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pacjentka: - Lekarz nawet nie spojrzał na mój brzuch. Ordynator: - Dlaczego nas oskarża?

(has)
Tydzień temu pani Agnieszka trafiła do Wielospecjalistycznego Szpitala Miejskiego im. dr. Emila Warmińskiego w Bydgoszczy
Tydzień temu pani Agnieszka trafiła do Wielospecjalistycznego Szpitala Miejskiego im. dr. Emila Warmińskiego w Bydgoszczy sxc
Bydgoszcz. Czy ginekolog, który 4 kwietnia miał dyżur w bydgoskim Szpitalu Miejskim, odmówił zbadania Agnieszki L., uzależniając pomoc od wyrażenia przez nią zgody na przyjęcie do oddziału?

W ostatnim tygodniu marca Agnieszka L. (nazwisko znane redakcji) została matką. - Po raz pierwszy, stąd tyle obaw, lęków i pytań - tłumaczy pani Anna, matka pacjentki.
To właśnie pani Anna przesłała do nas maila. Opisała w nim "szokujący incydent", w którym uczestniczyła jej córka.

Czytaj też: Śmierć z przeczekania. Przez kilka miesięcy ciężko chorej kobiecie kazano leczyć się jogurtami

Krew wypływa z rany
Według jej relacji Agnieszka "urodziła córeczkę przez cesarskie cięcie z powodu silnego zatrucia ciążowego, które zagrażało jej życiu". W piątek, 30 marca, została wypisana z dzieckiem do domu. - Już wtedy zgłaszała lekarzowi, że z rany po cesarskim cięciu, w jednym miejscu, sączy się krew, ale skwitowano to stwierdzeniem, że rana oczyszcza się z krwiaka, który powstał przy zabiegu.
Niestety, po powrocie do domu nie było poprawy.

- Położna, przy drugiej, rutynowej wizycie oglądała ranę i stwierdziła, że córka powinna jak najszybciej pojechać do szpitala, w którym rodziła, by skonsultować się z lekarzem. Powiedziała, że rana jej się nie podoba - opowiada matka.
Przyszedł, ale nie spojrzał

Tydzień temu pani Agnieszka trafiła do Wielospecjalistycznego Szpitala Miejskiego im. dr. Emila Warmińskiego w Bydgoszczy. Tego, w którym przyszła na świat jej córka. I w którym już wcześniej przebywała z powodu problemów z ciążą.

- Było to między godz. 18 a 19. Najpierw kazano mi czekać, aż lekarz skończy obchód na patologii. Gdy się w końcu pojawił, nie chciał nawet obejrzeć rany. Prosiłam, by chociaż rzucił okiem i powiedział, że nic złego się nie dzieje. Ale on nie spojrzał na mój brzuch. Tymczasem z rany wypływała "żywa krew". Byłam bardzo zdenerwowana. Płakałam. Lekarz powiedział, że zbada mnie po przyjęciu do szpitala. Mówił też, że powinnam zostać na cztery dni.

Matka maleńkiej Oliwii twierdzi, że nie mogła wyrazić zgody na hospitalizację, bo karmi dziecko piersią. Poza tym miałaby problemy z zapewnieniem noworodkowi opieki. Dlatego podpisała oświadczenie, że opuszcza szpital na własne żądanie.

- Czy tak powinno traktować się kobietę w połogu, która jest nie tylko zdenerwowana nową sytuacją w swoim życiu, ale i obolała po operacji? - pyta matka.
Ma żal do lekarza, który był wówczas na dyżurze, że "nie wykazał się zwykłym, ludzkim odruchem". - Nie mam pretensji do szpitala, tylko do tego konkretnego medyka. Wiem, że lekarze muszą realizować różne polecania swoich przełożonych, że brakuje pieniędzy, ale rzut oka na ranę nie wymagał czegoś nadzwyczajnego - dodaje pani Anna.

Dyrektorzy szpitali pozywają NFZ

Niefrasobliwość pacjentki
O tym, co zaszło 4 kwietnia, poinformowaliśmy prof. Mariusza Dubiela, ordynatora oddziału ginekologii, położnictwa i patologii ciąży.
Po rozmowie w Wielki Piątek obiecał, że zapozna się z dokumentacją. Jednak już wówczas mówił, że nie wierzy, by taka sytuacja zdarzyła się w "Miejskim".
Wczoraj prof. Dubiel stwierdził, że "nie rozumie, w imię czego kobieta, która była pacjentką szpitala nie tylko z powodu urodzenia dziecka, oskarża lekarza o nieudzielenie pomocy?"

- Przeczytałem dokładnie całą historię choroby. Tylko pewną niefrasobliwością tej pani można usprawiedliwiać to, że nie zgodziła się na pobyt w szpitalu. W jej stanie to było konieczne - tłumaczy ordynator.

I przypomina, że zanim doszło do rozwiązania ciąży Agnieszka L. przebywała już na patologii. - Wypisała się na własne żądanie. Natomiast cięcie cesarskie zostało zastosowane z powodu rzucawki. Znając to wszystko tym bardziej się dziwię, że 4 kwietnia nie pozostała w szpitalu. Była zakwalifikowana do przyjęcia na oddział ginekologii, ale nie wyraziła zgody - mówi profesor.

Prof. Dubiel odrzuca zarzut o nieudzielenie pomocy i brak zainteresowania ze strony dyżurującego lekarza. - Nie jest prawdą, że się źle zachował. Zszedł do izby i obejrzał pacjentkę. Chciał, aby została w szpitalu. To wszystko jest w dokumentach.
Agnieszka L. poszła prywatnie do ginekologa. - Przepisał mi antybiotyk. Jest poprawa - zapewniła wczoraj.

Komentarze 33

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

p
przyszły ojciec

Podczas pierwszej wizyty (zapoznawczej) powiało chłodem od pani w rejestracji na położnictwie ale to co wydarzyło się później po przybyciu ze skierowaniem to już horror, nie było miejsc dlatego kazali mojej narzeczonej w 9 miesiącu ciąży leżeć na korytarzu... przy wejściu z zewnątrz!! gdzie drzwi były wciąż otwarte a przeciągzamykał drzwi od sal, oczywiście wymóg leżenia bez majtek!!!  na prośbę o rozmowę z lekarzem dyżurnym przyszedł jakiś gówniarz (student?) i oznajmił, że miejsce ustawienia łóżka nie budzi zastrzeżeń i że podczas zimy też stały tu łóżka, istna paranoja...

Trafilismy na zmianę larw szpitalnych, mikruska blond o spojrzeniu jakby miała kij w tyłku i wysokiego kasztanowca, której nie interesowało nic!! no i oczywiście lekarz dyzurny - student...

tylko jedna starsza pani, JEDNA z całej tej świty łapówkarzy przepraszała nas na zaistniałą sytuację,

wywiad z narzeczoną przeprowadzony był na zasadzie:
pani w jednym pokoju, narzeczona w drugim, drzwi na korytarz otwarte i drze jape: imię, nazwisko, adres, wykształcennie, numery telefonów, wymaz z pochwy dodatni...!!!!!!! co to ma być??

nie mam obycia w służbie zdrowia ale żyję na tym świecie 30 lat i to co widziałem w miejskim w bydgoszczy mogę przyrównać tylko do stylu bycia najniższej klasy społecznej z patologicznymi skłonnościami...

Po wypisie na żądanie po 3 godzinach pobytu w tym "szpitalu" przyjał nas Biziel bez skierowania, wystarczyło opisać ten chlew w miejskim.

 

a
axe
Kobieta przyszła do szpitala " ze świeżą krwią z rany",a po wyjściu z Izby Przyjęć pobiegła do prywatnego gabinetu,by dostać tylko antybiotyk? To w końcu co z tą raną,że w prywatnym gabinecie nie zaopatrzono jej,nie zszyto ponownie,skoro lała się " swieża krew",a antybiotyk cudownie zasklepił ranę? A może było tak,że lekarz chciał zlecic badania,sprawdzić w badaniach we krwi czy nie ma stanu zapalnego i po takim pełnym obrazie ocenić ranę i zlecić dalsze leczenie? Dodatkowo rzucawka to nie żart,może przez jakiś czas po porodzie jeszcze zagrażać kobietom,więc tym bardziej dla swojego dziecka i własnego zdrowia i życia kobieta powinna być hospitalizowana skoro nie czuła się najlepiej!Karmienie dziecka nie jest do końca wymówką,można ściągać pokarm i przekazywać go rodzinie na czas tych kilku dni,od czego jest tatuś lub inni członkowie rodziny?Świat nie jest czarno biały,ludzie są różni,lepsi,gorsi,lekarze również,ale w tym przypadku wydaje mi się,że mamy do czynienia z rozhisteryzowaną Panią Matką,która nie uzyskawszy tego,czego chciała na gwałt,nie przyjmując porady lekarskiej o zaproponowanej dla jej dobra obserwacji,leci od razu do gazety chcąc na tym coś ugrać,bo przecież ostatnio jest moda na oskarżanie kogo popadnie,tylko nie siebie.Najpierw zacznijmy od siebie,a potem obrzucajmy błotem innych!
g
gość
Faceci SIEDZIEĆ cicho i milczeć nawet nie warto was słuchac w tych wypowiedziach. Co wy wiecie o bolu podczas porodu i o tym co sie dzieje po min, Jak my sie czujemy, Wszystko obolałe bo lekarz spaprał nacięcie i źle załozył szwy a dzieckiem trzeba się zajmować odrazu bo wy sie do tego nie kwapicie. Pieluszki zmieniać kąpać karmić piersią a Hormony szaleją, Natni sobie zad a potem wstawaj po 10 razy w nocy do dziecka. Oby każdego faceta który tego nie pojmuje bolała TAK SAMO MOCNO jak nas w trakcie i po porodzie. !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
a
agnieszka
Miałam podobną sytuację, jak w opisanym artykule. Z tym, że rodziłam w szpiatalu w Inowrocławiu. Przyszłam po pomoc do szpiatala miejskiego nr 2 w Bydgoszczy, także w godzinach między 17, a 18 w lutym tego roku z wysoką gorączką od zastoju pokarmu. Na samym początku położne powiedziły mi, że nie wiadomo czy mnie lekarz przyjmię, ponieważ rodziłam w Inowrocławiu. Lekrz dyżurny jednak zszedł do mnie, ale nie chciał mnie woóle zbadać, ani zobaczy mojej piersi, sprawzić temperatury, ani nic. Powiedział, że mnie zbada jak zostanę w szpitalu. Nie chciałam zostać, ponieważ karmiłam sowje dziecko piersią. Tak jak w przypadku pacjnetki w podanym wyżej artykule musiałam podpisać dokumnet, że nie wyrażam zgody na pozostanie w szpitalu.Bardzo się denerwowałam, bo bałam się że stracę pokarm. Jak się później okazało, kiedy zjawiłam się w szpitalu w Inowrocławiu wystarczyło mnie obejrzeć i powiedzieć, jak mam zadbać o swoją pierś i co zrobić, aby poradzić sobie z zastojem pokarmu. Czy lekarz w "dwójce" nie mógł zrobić tego samego. O kobiety karmiące powinno się dbać i w trakcie połogu również. W "dwójce" widocznie nie liczy się pacjent, a kasa za niego otrzymana po przyjęciu na oddział!
z
zachodniopomorskie
zgadzam sie lekarz powinien pomAGAC W LIPCU UBIEGLEGO ROKU ZMARLA MOJA MAMA MIALA TYLKO 55 LAT I ZADKA CHOROBE GENETYCZNA NIE ZYCZE NIKOMU NA TA CHOROBE NIEMA LEKU I WIESZ ZE MOZNA Z NIA ZYC OD 15DO 30 LAT A KONCOWE STADIUM JEST TRAGICZNE WIDZE MOJA MAMA PRZED OCZYMA JAK SIE MECZYLA OSTATNIE MIESIACE TEJ CHOROBY TO LUZKO I JEST SIE JAK KARTOFEL I PRZYZNAM ZE KEPSZA SMIERC BYLO ZLE Z NIA TEMPERATURA WYSOKA ITP ZADZWONILISMY NA POGOTPWIE PRZYJECHALA PIELEGNIARKA NAWET NIE WZIELA TERMOMETRA DO REKI ZEBY SPRAWDZIC TEMPERATURE MAMA NIE MOGLA JUZ POLYKAC W PLUCACH CHARCZALO NIE WZIELA SLUCHAWEK ZEBY ZBADAC JEDYNE CO ROBILA TO MIALA RECE W KIESZENI I POWIEDZIALA ZE TO NORMALNE I POJECHALA PO PARU GODZINACH BYLO GORZEJ TYM RAZEM JAK POGOTOWIE PRZYJECHALO ZABRALI JA DO SZPITALA W K JAK SIE OKAZALO OBUSTRONNE ZAPALENIE PLUC ZMARLA NA DRUGI DZIEN ZADEN LEKAZ NIC NIE WIDZIAL A PRZECIEZ MIALA BARDZO CZESTE WIZYTY LEKARZA W DOMU JAK TO MOZLIWE ZE ZADEN LEKARZ NIE WIDZIAL CO SIE DZIEJE PRZECIESZ ONA NIE MOGLA PRAWIE MOWIC MIALA TAK GARDLO ZAWALONO A APROPO W TYM DNIU CO ZMARLA BYL MUJ 16 LETNI BRAT I SIOSTRA U MAMY W SZPITALU SIOSTRA BYLA AKURAT U LEKARZA ROZMAWIALA Z NIM A BRAT SIEDZIAL PRZY MAMIE ZMARLA PRZY NIM STWIERDZONO ZGON A LEKARZE ZAMIAST POCIESZYC TO PIERWSZE SLOWA ZEBY PRZYGOTOWYWYC POGRZEB ZERO SERCA A MOZE GDYBY PRZY KAZDEJ WIZYCIE LEKARZA U MAMY WYCIAGNAL BY PARE STOWEK TO BY ZBADALI
k
kasia
Witam, też Pani wierzę, będąc w ciąży pojechałam do szpitala, żeby zrobili ktg, bo od rana nie czułam ruchów, położna nawet nie sprawdziła, czy jest tętno, zadzwoniła do lekarza i ten przez telefon powiedział, że mam zostać na oddziale na min 4 dni, żeby zrobili badania, też odmówiłam hospitalizacji, pani położna na wychodne powiedziała mi, że jak mi dziecko umrze, to będę sama sobie winna. Pojechałam do sąsiedniego szpitala, sprawdzili tętno, zrobili ktg i po godzinie byłam w domu z zaleceniem, że gdyby maluch dalej się nie ruszał, to rano na oddział, więc można podejść po ludzku?
Tylko chodzi o to, że jeżeli pacjent jest hospitalizowany min. 4 dni, to szpital wyższą stawkę dostaję z nfz za pacjenta.
k
kasia
Rozumiem, ale ja z kolei opisałem swoje odczucia, których doświadczyłem będąc z żoną w tym Szpitalu, dlatego jestem skłonny po prostu uwierzyć w Pani wersję wydarzeń. Wiadomo, że każdy broni swoich, dlatego Profesor, który wypowiadał się dla Gazety, nie będzie źle mówił o swoich współpracownikach, ja natomiast jestem z tej drugiej strony - tak jak Pani, ze strony pacjenta.
G
Gość
Jezeli chodzi o sam pobyt w szpitalu i poród w dwójce to nie mam zadnych zastrzezen. Panie połozne bardzo mile, szybka akcja z cc. Pod tym wzgledem jestem bardzo zadowolona...

Rozumiem, ale ja z kolei opisałem swoje odczucia, których doświadczyłem będąc z żoną w tym Szpitalu, dlatego jestem skłonny po prostu uwierzyć w Pani wersję wydarzeń. Wiadomo, że każdy broni swoich, dlatego Profesor, który wypowiadał się dla Gazety, nie będzie źle mówił o swoich współpracownikach, ja natomiast jestem z tej drugiej strony - tak jak Pani, ze strony pacjenta.
A
Agnieszka L.
Porodówka Szpitala Miejskiego jest przereklamowana. Żona zdecydowała urodzić kolejne dziecko właśnie tam, bo obiecano jej tzw. gaz rozweselający, który okazał się mitem. Starsze dziecko urodziło się w Bizielu. Różnica jest taka, że w "dwójce" są ładne i wyremontowane sale, ale bardzo mało życzliwy, wręcz gburowaty personel. W Bizielu, mimo gorszych warunków bytowych, personel w porównaniu do "dwójki", to extra klasa. Wiem co piszę, bo byłem przy obu porodach.

Jezeli chodzi o sam pobyt w szpitalu i poród w dwójce to nie mam zadnych zastrzezen. Panie połozne bardzo mile, szybka akcja z cc. Pod tym wzgledem jestem bardzo zadowolona...
A
Agnieszka L.
Porodówka Szpitala Miejskiego jest przereklamowana. Żona zdecydowała urodzić kolejne dziecko właśnie tam, bo obiecano jej tzw. gaz rozweselający, który okazał się mitem. Starsze dziecko urodziło się w Bizielu. Różnica jest taka, że w "dwójce" są ładne i wyremontowane sale, ale bardzo mało życzliwy, wręcz gburowaty personel. W Bizielu, mimo gorszych warunków bytowych, personel w porównaniu do "dwójki", to extra klasa. Wiem co piszę, bo byłem przy obu porodach.
G
Gość
Porodówka Szpitala Miejskiego jest przereklamowana. Żona zdecydowała urodzić kolejne dziecko właśnie tam, bo obiecano jej tzw. gaz rozweselający, który okazał się mitem. Starsze dziecko urodziło się w Bizielu. Różnica jest taka, że w "dwójce" są ładne i wyremontowane sale, ale bardzo mało życzliwy, wręcz gburowaty personel. W Bizielu, mimo gorszych warunków bytowych, personel w porównaniu do "dwójki", to extra klasa. Wiem co piszę, bo byłem przy obu porodach.
A
Agnieszka L.
antybiotyk byl oslonowo by zakazenie sie nie wdalo... a krew leciala na tyle mocno ze opatrunki bylo trzeba zmieniac co 20 min wiec nie wiem czy bys tez nie histeryzowal i sie nie martwil skoro lekarz nie potrafil spojrzec i okreslic czy to nie jest nic powaznego a dzieki innemu lekarzowi wszystko sie ladnie goi i moge nareszcie normalnie zajmowac sie swoim malenstwem bo z takim krwawieniem nie bylo to łatwe...pozdrawiam
A
Agnieszka L.
Patrzcie Państwo. Antybiotyk pomógł jej na krwawienie żywą krwią z rany!! To nie tylko jakaś histeryczka ale i idiotka!
E
Egon
jakoś mnie to wcale nie dziwi...
Opowiem moją historię.
najpierw lekarze nie mogli się dogadać ile jestem dni po terminie 8 czy 15. stanęło na tym że 15. położne między sobą rozmawiały że one się pod tym nie podpiszą ale w końcu się podpisały. poród miałam wywoływany.
W ustawie jest napisane jak byk ŻE MAM PRAWO RODZIĆ W POZYCJI W JAKIEJ CHCE I PERSONEL MA MNIE ZACHĘCAĆ DO POZYCJI WERTYKALNYCH! kiedy powiedziałam ze chcę rodzić w pozycji wertykalnej to powiedzieli mi że nikt leżeć na podłodze nie będzie i mam leżeć na plecach! ŚMIECHU WARTE! W D***E MAJĄ USTAWĘ MINISTERSTWA ZDROWIA! Potem nie chciałam być nacinana to wmówili mi że to dla dobra dziecka!!! dla jakiego dobra?! po 2 godzinach od 1 skurczu miałam skurcze parte więc nie było możliwości niedotlenienia dziecka bo wszystko szło bardzo szybko!!! i nacięli mnie... przynajmniej ładnie mnie zszyli... ale ogólnie to jakaś komedia żeby lekarze nie stosowali się do ustawy!
To wszystko bardzo mnie boli bo jak tu ufać szpitalom lekarzom?
powinny być dla nich jakieś KARY!!!

No cóż. W tym kraju każdy jest mądrzejszy od innych, zwłaszcza tych, którzy z racji zawodu znają się na rzeczy. A już lekarzy mamy jakieś 38 milionów.
Nacięcie krocza w czasie porodu nie jest zabiegiem rutynowym, stosuje się go przy wskazaniach. Skąd wiesz, czy nie było zagrożenia dziecka? Zaklinowanie w kroczu to nie tylko ryzyko niedotlenienia, ale również urazówq porodowych np. złamania obojczyka i porażenia splotu barkowego. Dla rodzącej też nie jest obojętne, czy jej cipę rozerwie na kawałki, czy tylko się natnie. W drugim przypadku da się ładnie pozszywać (nawet na wymiar partnera )
Chcesz karać? OK. Ale wszystkich. Sprzedawczynie, że rozmawiają ze sobą, zamiast kasować towary, urzedników, którzy zawsze mają czas, policję, która ma wszystko w du***...
n
niewolski
W Bizielu pomimo opłaconej wcześniej położnej, obecnej przy porodzie wraz z lekarzem pacjentce zostawiono część łożyska.Z wysoką termperaturą poszła ponownie do szpitala ,gdzie po wykonaniu łyżeczkowania, każdy lekarz widział co innego na USG.

Dopiero prywatna wizyta u lekarza pracującego także w miejskim szpitalu pomogła.
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska