W środę popołudniu w szpitalu tymczasowym dla pacjentów z Covid-19 w Pyrzowicach stwierdzono brak jednej z pacjentek - donosi serwis tvn24.pl. Po przeszukaniu placówki zawiadomiono policję, która na miejscu przejrzała monitoring i ustaliła, że 73-letnia pacjentka z objawami demencji opuściła placówkę około godziny 17.
Jak się okazało kobieta wykorzystała moment, w którym do szpitala przyjmowany był nowy pacjent przywieziony przez zespół ratownictwa medycznego. Pacjentka niepostrzeżenie wyszła przez otwarte drzwi.
- Pacjenci w naszym szpitalu nie są pozbawieni wolności, mogą swobodnie przemieszczać się po strefie internistycznej, sami chodzą do toalety. Chyba że są pod tlenem, wtedy poruszają się z sanitariuszami - tłumaczyła reporterom tvn24.pl przedstawicielka Górnośląskiego Centrum Medycznego, który odpowiada za pyrzowicki szpital tymczasowy.
Niezależnie od działań policji w Pyrzowicach mundurowi z Tarnowskich Gór otrzymali zgłoszenie, że w okolicy widziano lekko ubraną kobietę idącą w kierunku Ożarowic. Policja połączyła te zgłoszenia i wysłała na poszukiwania nieoznakowany radiowóz, który odnalazł 73-latkę na końcu jednej z dróg, około kilometra od szpitala.
Po kobietę powinna wyjechać karetka pogotowia, ale czekano by na nią nawet 24 godziny. Policja także nie mogła zawieźć kobiety do szpitala z powodów sanitarnych oraz z powodu braku podstawy prawnej (nie była poszukiwana, zatrzymana ani podejrzana). W końcu oznakowany radiowóz przywiózł na miejsce odnalezienia pacjentki ratowników medycznych, którzy razem z nią oraz w asyście policji prowadzili kobietę pieszo do szpitala.
Wycieńczona 73-latka nie była w stanie pokonać takiego dystansu, dlatego ostatnie 400 metrów pokonała na wózku inwalidzkim.
