Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Padły z ust prof. Jana Talara ciężkie oskarżenia. Kogo te słowa zabiją?

Hanka Sowińska [email protected]
Prof. Jan Talar, Były szef rehabilitacji w bydgoskim "Juraszu".
Prof. Jan Talar, Były szef rehabilitacji w bydgoskim "Juraszu". archiwum
Tuż przed dziesiątą rocznicą "drugich narodzin" Henryk Szeląg usłyszał coś, co wstrząsnęło nim do głębi.

Od człowieka z tytułem profesora medycyny usłyszał, że tak on, jak i setki innych dostało szanse na drugie życie tylko dlatego, że przeszczepiono im organy od żywych pacjentów!

Tym, który zburzył radość istnienia takim ludziom jak pan Henryk jest prof. Jan Talar. - Bardzo źle się poczułem, gdy usłyszałem wypowiedź profesora. Od tamtej pory nie przestaję zadawać sobie pytania: dlaczego on tak mówi i dlaczego teraz? - docieka bydgoszczanin Henryk Szeląg.

Przeczytaj także: Skandal na sympozjum. "Prof. Talarowi nie odebrano prawa wykonywania zawodu. To błąd!"

14 października minęło 10 lat, gdy dostał "drugie życie". Z powodu niedającej się wyleczyć innymi metodami choroby nerek pewnie dziś by nie żył. Uratował go młodszy o 9 lat mężczyzna, u którego lekarze orzekli śmierć mózgu. I którego najbliższa rodzina wyraziła zgodę na pobranie organów.- Profesor Talar mówi, że nie istnieje śmierć mózgu. Na szczęście jest osamotniony w tym, co głosi. I ma przeciwko sobie potężne autorytety - zauważa pan Henryk.

Bydgoszczanin, który z prze szczepioną nerką przeżył dekadę nie ukrywa, że to co uczynił znany z wybudzeń ze śpiączki lekarz, może spowodować kolejną zapaść w transplantologii. - To bardzo zła robota. Mnóstwo pacjentów nie doczeka zdrowego organu. A przecież śmierć mózgu równa się śmierci człowieka.

Mijają dwa tygodnie od poznańskiej konferencji anestezjologów, na której prof. Talar wygłosił szokujące tezy o "nieistnieniu śmierci mózgu", o tym, że "w XXIwieku nie udało się pobrać narządów od osoby zmarłej, więc pobiera się od żyjącej", że "lekarze, gdy jest podejrzenie śmierci mózgu już tak intensywnie nie ratują pacjenta".

Wypowiedzią profesora, zarejestrowaną i puszczoną w świat przez TVN, Polska żyła kilka dni. - Jeśli te słowa prof. Talara tak bardzo zbulwersowały uczestników sympozjum to dlaczego nikt nie wstał i nie wyszedł, gdy prelegent wygłaszał takie teorie? Dyskusji też nie było - zauważa prof. dr hab. Krzysztof Kusza, konsultant krajowy w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii.

Może to kwestia dobrego wychowania zaproszonych na sympozjum gości sprawiła, że "święte oburzenie" było tylko medialnym faktem. - Udało się zapanować nad gniewem sali - mówi w rozmowie z "Pomorską" prof. Leon Drobnik z katedry anes tezjologii, intensywnej terapii i leczenia bólu w Uniwersytecie Medycznym im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, szef komitetu organizacyjnego sympozjum anestezjologów. I dodaje: - Nie dam się sprowokować ani szczuć. Do sądu też nikogo nie będę podawał. Wypowiedź profesora Talara rzeczywiście była niefortunna. Na pewno zna się na rehabilitacji, jednak w sprawach, w których nie jest kompetent ny, nie ma racji.

Czytaj: Skandal na sympozjum. Prof. Talar: - Nie istnieje śmierć mózgu!
Nie wszyscy, na szczęście, spuścili uszy po sobie i tak jak prof. Drobnik przekonują, że "nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło". Doprawdy nie wiem, jakie dobro może wykiełkować z "zatrutego ziarna", które u umysłach zwykłych śmiertelników zasiał prof. Talar.
Ktoś się jednak oskarżeniami specjalisty w dziedzinie rehabilitacji przejął...

Jak się dowiadujemy Centrum Organizacyjno-Koordynacyjne do Spraw Transplantacji "Poltransplant" wystąpiło do rzecznika odpowiedzialności zawodowej w Naczelnej Izbie Lekarskiej o wszczęcie postępowania wobec prof. Jana Talara.

- Uważam, że to najlepsza droga postępowania - ocenia prof. Roman Danielewicz, dyrektor "Poltransplantu". - Padły z jego ust oskarżenia pod adresem anestezjologów i trans-plantologów, dlatego trzeba to wyjaśnić.

Prof. Danielewicz podkreśla, że władze "Poltransplantu" w pełni zgadzają się z treścią stanowiska konsultanta krajowego w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii oraz z treścią wspólnego oświadczenia Polskiego Towarzystwa Transplantacyjnego, Polskiego Towarzystwa Anestezjologii i Intensywnej Terapii i Polskiego Stowarzyszenia Koordynatorów Transplantacyjnych. - Dlatego zawiesiliśmy te materiały na naszej stronie - dodaje prof. Danielewicz.

Zapytaliśmy prof. Kuszę, czy rozważa możliwość skierowania sprawy do sądu przeciwko prof. Talarowi? - Jako konsultant krajowy nie mam takiego prawa. Mogę to uczynić tylko jako osoba prywatna. I tak może postąpić ponad sześć tysięcy anestezjologów, jeśli uznają, że wypowiedzią prof. Talara zostali oskarżeni o to, że biorą udział w przestępstwie. Możliwe też są inne ścieżki postępowania - trzeba sprawą zainteresować organa samorządu lekarskiego - tłumaczy.

Przyznaje, że osobiście nie zna prof. Talara. - Jest dobry w rehabilitacji, ale nie wie, że jest śpiączka i śpiączka. Są takie, z których daje się pacjentów wybudzić i takie, w których już nic się nie zmieni. Prędzej czy później śmierć nastąpi.

W stanowisku, które wydał prof. Kusza, czytamy: "Zgodnie z aktualnie obowiązującą wiedzą, niekiedy po ciężkim uszkodzeniu mózgowia dochodzi do niepoddającego się leczeniu obrzęku mózgu, wzrostu ciśnienia wewnątrzczaszkowego powyżej wartości średniego ciśnienia tętniczego i ostatecznie zatrzymania mózgowego przepływu krwi. Zatrzymanie mózgowego przepływu krwi w opisanym mechanizmie jest nieodwracalne i prowadzi do śmierci mózgu. (...)

Rozpoznanie śmierci mózgu umożliwia komisji stwierdzenie i orzeczenie o zgonie pacjenta. Z tą chwilą kontynuowanie procesu leczniczego jest bezzasadne wobec szacunku dla ciała zmarłego, stając się poważnym nadużyciem. "Leczenie" osoby zmarłej stanowi profanację jej ciała i jednocześnie powoduje wyczerpywanie i tak niedostatecznych zasobów ochrony zdrowia, stając się wysoce nieetycznym w wymiarze społecznym i zawodowym".

Wedle władz PTT, PTAiIT oraz PSKT stwierdzenie prof. Talara "jest nie tylko niezgodne z obecnym stanem wiedzy i rzeczywistością, ale de facto jest oskarżeniem lekarzy-anestezjologów, lekarzy transplan tologów i koordynatorów transplantacyjnych o codzienne dokonywanie zbrodni". "Na to nie może być przyzwolenia. (...) Środowisko medyczne wyraża swój sprzeciw wobec manipulacji, półprawd i ewidentnych kłamstw" - piszą w swoim oświadczeniu transplantolodzy, anestezjolodzy i koordynatorzy transplantacyjni. Przy okazji podkreślają, że "transplantologia jest dziedziną medycyny wyjątkowo wrażliwą społecznie, bowiem opiera się w dużej mierze na altruizmie społecznym, który trudno zbudować, ale bardzo łatwo zniszczyć".

W poznańskim sympozjum uczestniczył dr n. med. Piotr Kowalski, konsultant wojewódzki w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii.

- Źle się stało, że ktoś taki jak prof. Talar został uwiarygodniony przez, skądinąd, bardzo dobrą konferencję. Źle, że człowiek, którego odsunięto od medycyny, i który nie mieści się w pewnych standardach, miał okazję wystąpić publicznie - mówi dr Kowalski.

Pytany, dlaczego prof. Talar to uczynił, odpowiada: - Nie wiem - albo jest chory, albo bardzo chciał się zareklamować. Czyli jest do tego stopnia zepsuty i cyniczny, że nie liczy się z konsekwencjami, z tym, że bardzo szkodzi innym. Nie ma usprawiedliwienia dla takiego zachowania. Profesor dawno już został odsunięty od leczenia w ważnych ośrodkach. Błędem jest, że temu człowiekowi nie odebrano jeszcze prawa wykonywania zawodu.

Od autorki: mimo podejmowanych prób nie udało mi się skontaktować z prof. Janem Talarem.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska