Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pamela... Niby zwyczajna buda z piwem, ale za to jaka muzyka!

Adam Willma [email protected]
Darek Kowalski stworzył w Toruniu wyjątkowe miejsce. Mówi jednak skromnie, że to zwyczajny pub z koncertami.
Darek Kowalski stworzył w Toruniu wyjątkowe miejsce. Mówi jednak skromnie, że to zwyczajny pub z koncertami. Adam Willma
Kto nie należy do wtajemniczonych, łatwo może ominąć najlepiej zakamuflowaną atrakcję Torunia. Pameli nie widać zza drewnianego płotu. Słuchać tylko pobrzękujące pokale z piwem i pogawędki w ogródku.

Darek Kowalski, czterdziestoparolatek o sportowej sylwetce usiłuje mi wyklarować, że nie powinienem o nim pisać. - Fenomen "Pameli"? Jaki fenomen?! Tu nie ma nic niezwykłego, takie rzeczy się dzieją w różnych miejscach.

Najlepiej, żebym w opowieści o Pameli pominął jego osobę. - Ja się w tym wszystkim nie liczę. Tu się po prostu zeszło w jednym czasie i miejscu kilka spraw. To nie jest żadna moja zasługa.

No dobra. Zmieniam temat, bo i tak wiem swoje: - Ale, na litość, dlaczego "Pamela"?
- A dlaczego nie?
- Jakoś tak Pamela nie przystaje do hard rockowego pubu. Z czymś miękkim raczej się kojarzy.
- Pamela była tu przede mną, nazwę odziedziczyłem po poprzednich najemcach. Jakie znaczenie ma szyld?

Przeczytaj również: Przy niewielkim toruńskim pubie działa niezwykła wytwórnia płytowa

Pomysł na życie

To była nazwa 28-metrowej knajpki. Ciężka sprawa, bo dzielnica nielekka, czas również. W latach 90. w toruńskiej dzielnicy Mokre knajpami próbował rządzić cygański gang. Na Starówkę po haracze przyjeżdżały chłopaki z Pruszkowa.

W takich okolicznościach przyrody pojawił się Kowalski, niedokończony historyk, zmęczony przedstawiciel handlowy z pewnym doświadczeniem w gastronomii. Z odłożonymi w skarpecie trzema tysiącami i z dużą płytoteką.

- To jest banalna historia. Trzeba było z czegoś żyć, a właściciel Pameli miał już dość. Nie miałem innego pomysłu na życie, a on zaproponował, że odstąpi mi lokal.

Kowalski marszczy groźnie brwi w kierunku faceta w pstrej koszulce: - Tomek, prosiłem cię, żebyś palił na zewnątrz. Perkusista legendarnej Rejestracji robi minę niewinnego dziecięcia i zabiera się z petem.

Miejsce nieoczywiste

Ale jesteśmy w roku 1998. Kowalski wyciągnął mizerne zaskórniaki. Obliczył, że wystarczą na styk na odświeżenie knajpy. Ale kiedy bar runął pod swoim ciężarem, w rachunkach zrobiła się wyrwa.

Za tym barem stał sam i rozlewał piwo przez 8 lat. Dzień w dzień, bo Pamela raz tylko w ciągu 15 lat była zamknięta - podczas wizyty papieża w Toruniu, gdy w mieście zarządzono prohibicję.

Historyczne zacięcie kazało Kowalskiemu rozbudować pub z rozbiórkowych cegieł i belek odzyskanych ze starych kamienic. Skądś wytrzasnął nawet beczki pamiętające dawny toruński browar. Jeszcze wówczas nie całkiem zdawał sobie sprawę, jak wpłynie to na akustykę sali.

Bo może Pamela byłaby pubem jak wiele innych, gdyby nie to, że na piwo wpadali po koncertach muzycy ze Zdrowej Wody. Stąd się rozjeżdżali do domów. - W pobliżu mieszka nasz basista i to on nas wtajemniczył - wspomina Sławomir Małecki ze Zdrowej Wody. - Okazało się, że jest w tym miejscu klimat. Za którymś razem pogadaliśmy z właścicielem. Wyszło z rozmowy, że mamy sporo wspólnych tematów. Padł pomysł, żeby zrobić z Pameli pub muzyczny. Że poza ścisłym centrum? Że trochę w ukryciu? A może właśnie trzeba było takiej nieoczywistej lokalizacji?

Zobacz: Manchester i Aberdeen w Hard Rock Pub Pamela [zdjęcia]

Nie zahaczyć publiczności

Kowalski: - W każdej pracy po pewnym czasie zaczynasz się wypalać. Jeśli nie pójdziesz dalej, nie będziesz robił tego, co sprawia ci satysfakcję, praca straci sens.

Zaczęło się od big-bandu ze szkoły muzycznej, a później było już zupełnie poważnie. Ścianę nad skórzaną kanapą zapełniają zdjęcia z kolejnych koncertów.
- Gdzie?! W tej ciasnocie?
- Rozbudowywaliśmy się stopniowo, ale pierwszy koncert odbył się jeszcze na naszych 28 metrach - śmieje się Darek Kowalski (nie zdarza mu się to często, bo to facet raczej poważny). - Sporo mi dały wyjazdy do Londynu - wyleczyłem się z kompleksów. Wiele z tych kultowych londyńskich klubów to lokale mniejsze od Pameli.

Włóczęgowanie po londyńskich klubach dało też praktyczną lekcją akustyki: - Przyglądałem się klubom i salom, oglądałem sale, w których realizowane były nagrania dla BBC. Chodziło o to, jak w małej przestrzeni uzyskać jak najlepszą akustykę - taką, która zadowoli zarówno tych, co lubią poszaleć bezpośrednio przy zespole, jak tych, którzy wolą słuchać sącząc piwo.

- Fakt, gdy po raz pierwszy przyjechaliśmy zagrać do Pameli, mieliśmy problem z rozłożeniem sprzętu - wspomina Sławomir Małecki z rozrzewnieniem. - Było pewną sztuką, żeby nie zahaczyć gitarą o publiczność.

Gitarzystka Jacksona zwija kable

- Grałem w jeszcze mniejszych salach, zwłaszcza za granicą - mówi Sławomir Wierzcholski z Nocnej Zmiany Bluesa. - To, co wyróżnia Pamelę, to sposób w jaki Darek Kowalski traktuje muzykę. To jeden z bardzo nielicznych ludzi, którzy są w stanie dołożyć do koncertu, tylko po to, żeby uzyskać efekt artystyczny.

Efekt artystyczny? Skromnie powiedziane. Michał Maliszewski, gitarzysta m.in. zespołu Vitamina, przyszedł do pubu Pamela na koncert Jennifer Batten: - To niepojęte, że wydarzenia takiej wagi odbywają się w pubie, który ktoś, przechodząc obok, mógłby pomylić z osiedlową mordownią.

Maliszewski do dziś jest pod wrażeniem występu gitarzystki: - Zebrało się wielu toruńskich gitarzystów. Niezwykłe wrażenie - mieć na wyciągnięcie ręki gitarzystkę Michaela Jacksona, patrzeć jak gra, a później - jak zwija kable po koncercie i sprzedaje płyty wprost z torby.

W jaki sposób Kowalskiemu udaje się ściągać The Mahones czy Alvona Johnsona (uznanego za gitarzystę roku przez "Guitar Player")? - Korzystamy z okazji - przyznaje Kowalski. - Utarło się w branży, że poniedziałek jest dniem, w którym koncerty nie wypalą, więc ten dzień jest zwykle przerwą w trasie koncertowej i dodatkowym kosztem. Zamiast tego, warto więc przyjechać na jeden koncert z Berlina do Torunia. Zwłaszcza na Amerykanach takie odległości nie robią najmniejszego wrażenia.

- Połowa amerykańskich muzyków gra w Europie - ocenia Maurycy Męczekalski, szef toruńskiej Od Nowy i praktykujący muzyk. - Nawet drugoligowy jazzman czy bluesman reprezentuje poziom, do którego większość europejskich muzyków nigdy się nie zbliży. Byłem kiedyś w Pameli na koncercie bluesowym muzyka, o którym nic wcześniej nie wiedziałem. Gdy starszy pan się rozkręcił, zaparło mi dech. To było coś fenomenalnego. Pamela ma do tego fajny klimat - na co dzień siedzi sobie jakiś wujo z piwkiem w ogródku, a na koncerty przyjeżdża Moskwa czy Martyna Jakubowicz.

Kruki z pubu

Kowalski, prywatnie wielbiciel winylowego brzmienia, stał się również wydawcą: - Zrozumiałem, że jeśli sam nie wydam tych płyt, to nie będę ich miał - mówi z przekąsem.

Krążki sygnowane logo pubu są dwojakiego rodzaju. Płyty CD trafiają do wielkich sieci, ale winyle, odciśnięte ledwie w kilkuset egzemplarzach, to białe kruki. Wyprzedają się w ciągu kilku tygodni, bez reedycji. Materiał na CD i winylach się nie powiela.

- Nagraliśmy koncert w Pameli. Nie wyszedł na płycie, ale być może kiedyś odnajdą go kolekcjonerzy - mówi Sławomir Małecki.

Na sztachetach przed Pamelą plakaty rozwieszone przed nowym koncertem - tym razem Swingin' Utters - street punk z Los Angeles.

Kowalski: - To, że robię, co chcę robić, najlepiej zrozumiałem podczas zjazdu klasowego. Spotkałem swoich rówieśników, posłuchałem ich opowieści o pracy. Nigdy bym się nie zamienił.

Tylko, żeby o Pameli nie pisać "klub muzyczny" - nalega Kowalski. Żadnego zadęcia: - Zwykły pub z koncertami.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska