Jeszcze do niedawna Maciej Trzeciak zasiadał na fotelu wiceministra środowiska. W grudniu minionego roku media przypuściły na niego atak, zarzucając mu różne podejrzane interesy. "Rzeczpospolita" i "Superwizjer TVN" ujawniły, że w 2007 roku, na przetargu dla rolników kupił on ponad 200 hektarów ziemi w województwie zachodniopomorskim.
Trzeciak był wtedy wojewódzkim konserwatorem przyrody. Na wsi zameldował się na krótko, na niespełna rok. Media zarzucały mu, że był to fikcyjny meldunek. Ich zdaniem przyszły minister dokonał go, by wystartować w przetargu Agencji Nieruchomości Rolnych. Na części zakupionych gruntów Trzeciak posadził drzewka orzecha włoskiego. Dzięki temu otrzymał spore dotacje unijne.
W styczniu tego roku Trzeciak złożył dymisję na ręce ministra środowiska Macieja Nowickiego. Jak podkreślał, nie złamał żadnego prawa, jednak nie chce obarczać swymi prywatnymi kłopotami rządu, któremu "dobrze życzy".
Ministrowi się nie odmawia
Trzy tygodnie temu do marszałka Piotra Całbeckiego wpłynęło pismo z Ministerstwa Środowiska odwołujące szefa rady nadzorczej Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska w Toruniu. Na jego miejsce minister zaproponował Macieja Trzeciaka. Wczoraj sejmik powołał go na to stanowisko.
Zastrzeżenia mieli jedynie radni klubu "Lewica". Podkreślali m.in., że Maciej Trzeciak jest obecnie jedynie ekspertem ministerstwa środowiska. Prawo wymaga zaś, by szefem rady nadzorczej był pracownik resortu lub Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska.
Szef sejmiku Krzysztof Sikora nie kryje, że słyszał o okolicznościach dymisji wiceministra. Podkreśla jednak, że to minister środowiska ma prawo desygnować do rady WFOŚ swego przedstawiciela, który z urzędu obejmuje funkcję jej szefa. - My tylko sankcjonujemy formalnie jego decyzję, nie mamy na nią żadnego wpływu - mówi Sikora.
Przeżyłem istny nalot...
- To było prawie rok temu - mówi Maciej Trzeciak. - Od tego czasu miałem mnóstwo różnych kontroli, czy wszelkiej maści inspekcji. Mimo zmasowanego nalotu moje wyjaśnienia w pełni się potwierdziły.
Stwierdzono, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem i sztuką rolniczą. Sprawa została już zamknięta.
Były wiceminister podkreśla, że z wykształcenia jest specjalistą od ochrony środowiska, ma w tej dziedzinie spore doświadczenia. Wcześniej zasiadał już w radach nadzorczych innych "Funduszy".