
Hatchi trafił do Aleksandry Strachoty dokładnie dwa lata i dziewięć miesięcy temu jako szczeniak. Był prezentem od dzieci, które chciały, aby mama miała więcej ruchu.

- Gdy go dostałam, miałam duży ogród, po którym mógł biegać do woli - wspomina pani Aleksandra. - Teraz jednak mieszkamy w bloku w Fordonie. A przez problemy z kolanami nie mogę już wychodzić z nim na dłuższe spacery.

O problemach starszej pani na jednym z portali napisała psia behawiorystka. Na jej apel z prośbą o pomoc przy wyprowadzaniu Hatchiego odpowiedziały dwie bydgoszczanki.

- Wspólnie z koleżanką odwiedzamy ich kilka razy w miesiącu - mówi Justyna Marciniak. - Jednak z uwagi na temperament psa, niestety najlepiej będzie, gdy trafi do nowego domu. Potrzebuje kogoś równie aktywnego, kto lubi biegać i spacerować. Jego największym problemem jest ciągnięcie na smyczy, ale przy odrobinie pracy jest to do opanowania.