Choćby za to, że sypie pomysłami, o których głośno nie tylko na Pomorzu. Biedroń, znany z tego, że pragnie pełnego równouprawnienia dla przedstawicielek płci pięknej, zaproponował parytet w nazwach ulic.
Zanim prezydent wyrwał się z tą propozycją, dokładnie przejrzał spis ulic. Lustracja wypadła dla kobiet bardzo niekorzystnie. W ponad 90-tysięcznym mieście nad Słupią, w którym jest nieco ponad 200 ulic, zaledwie 19 ma żeńskiego patrona (może powinnam napisać - żeńską patronkę?).
Przegląd nazw ulic pod względem płci tylko zmotywował Biedronia do następnego kroku - swojej inicjatywie nadał urzędową moc, zapisując ją jako punkt najbliższej sesji rady miasta. - Chcemy zaproponować, że kiedy nadajemy nowe nazwy ulic, bierzemy pod uwagę nazwy kobiece, bo tej proporcji dzisiaj nie ma - tłumaczył prezydent.
Słupscy rajcy nie mieli jednak serca dla tego pomysłu i odrzucili go podczas wczorajszej sesji (punkt dotyczący zasad stosowanych przy nadawaniu nazw ulicom, placom, drogom wewnętrznym i innym obiektom miejskim w porządku obrad był pod pozycją 18. ). Padały głosy, że parytety w nazwach ulic sprzeczne są z zasadami zdrowego rozsądku.
Wiedziona ciekawością, jak to z płcią patronów w Bydgoszczy wygląda, przejrzałam najświeższy spis ulic (są ich setki w 360-tys. mieście). Policzyłam te, którym niewiasty patronują. Nie uwierzą Państwo - nawet do dwudziestu nie doliczyłam. Gdyby nie włączony w 1974 r. do miasta Fordon, byłoby tragicznie. W całej Bydgoszczy właśnie ta dzielnica ma najwięcej żeńskich patronów.
Biedroń z parytetem na tabliczkach przesadził, ale to, że upomniał się o kobiety, zapisuję mu na plus. Oby podobnie zechcieli myśleć „ojcowie” innych miast. Np. Bydgoszczy.