Do tragedii doszło w Zakładach Naprawczych Taboru Kolejowego w Paterku koło Nakła. Odpowiedzą mistrz zmianowy i suwnicowy.
Tego dnia na popołudniowej zmianie w ZNTK w Paterku koło Nakła pracowało 20 osób. Wśród nich operator suwnicy i posuwnicy Henryk K., mistrz zmianowy Andrzej S. oraz Adam Z. W trójkę przeciągali wagony. - Około godz. 15 mistrz zmianowy był w biurze, ja czekałem na sygnał Adama, by przetoczyć kolejny wagon - zeznał Henryk K. - Adam te wagony spinał. Kiedy przetoczyłem piąty wagon i czekałem na kolejny sygnał Adama, ale on się nie pokazał. Poszedłem go szukać. Klęczał między wagonami, nic nie mówił. Był bardzo blady. Pobiegłem wtedy po mistrza zmianowego. Kiedy wróciliśmy razem, Adam już leżał. Nie wiedziałem, że został przygnieciony przez wagon.
Pogotowie ratunkowe przyjechało w kilkanaście minut. Lekarz stwierdził już tylko zgon 35-latka.
Mistrz zmianowy i suwnicowy zostali zatrzymani. Policjanci przedstawili im zarzuty: "Nie udzielili pomocy osobie znajdującej się w położeniu grożącym bezpośrednim niebezpieczeństwem utraty życia".
Nieoficjalnie wiadomo, że ekipa, z którą pracował Adam Z., była prawdopodobnie pod wpływem alkoholu.
Śmierć pracownika zakładu wstrząsnęła załogą. Głośno o tym wypadku również w Nakle nad Notecią. Śledztwo trwa.