Pałac Bydgoszcz - Legionovia 3:2
- Znowu łzy są w waszych oczach, ale teraz w końcu możecie płakać ze szczęścia. Jakie to uczucie wygrać po tylu miesiącach?
- Nie potrafię tego opisać. Cieszymy się bardzo, że nareszcie się nam udało. Wierzę, że teraz nadejdą dla nas lepsze czasy. To zwycięstwo pozwoli nam w siebie uwierzyć i doda pewności. Może uda się w końcu przełamać złą passę. I tak jak notorycznie przegrywałyśmy końcówki, tak teraz będziemy je rozstrzygać na swoją korzyść. Jednak w żadną euforię nie popadamy, bo wiemy, że dużo pracy przed nami i nikt nam nic nie da za darmo. Teraz, po tym zwycięstwie, wszyscy jeszcze bardziej będą się mobilizowały, by pokonać Pałac. Jednak my będziemy się starały, by do tego nie dopuścić.
- Początkowo mecz układał pod dyktando Legionovii, potem wy przejęłyście inicjatywę. W trzecim secie do połowy udało się wam utrzymać dobrą dyspozycję. A potem znowu trafił się wam przestój. Dlaczego?
- Jakieś czarne myśli krążyły po głowie, że znowu będzie tak samo. Wygramy seta i to wszystko. Mamy młody zespół i głowa nie zawsze funkcjonuje tak, jak u doświadczonych zawodniczek, które rozegrały setki meczów. Znowu coś się wydarzyło, że się podłamałyśmy i przegrałyśmy tego seta. W czwartej partii chciałyśmy zrobić wszystko, by odwrócić wynik.
- Kluczowa dla losów meczu była końcówka czwartego seta. Przegrywałyście już 15:21, ale odwróciłyście losy spotkania. Jak tego dokonałyście?
- Aż tyle przegrywałyśmy? Walczyłyśmy ze sobą. Starałyśmy się grać jak najlepiej w każdej kolejnej akcji i nie popełniać błędów. Chciałyśmy dokończyć tego seta, by nie mieć do siebie nic do zarzucenia. Zrobiłyśmy wszystko, co w naszej mocy. Dogoniłyśmy je do dwóch punktów i zobaczyłyśmy, że dziewczyny z Legionovii są trochę niepewne. Udało się nam ich zwątpienie wykorzystać. Dograłyśmy końcówkę seta do końca, ale nie wiem na jakich emocjach. Nie pamiętam jak wygrałyśmy i doprowadziłyśmy do tie-breaka.
- W nim też były wielkie emocje oraz walka o każdą piłkę i co ważne znowu wygrana końcówka. Kiedy uwierzyłyście, że zwycięstwo jest wasze?
- Chyba zaraz po czwartym secie. Poczułyśmy, że możemy wygrać i nic złego się nie stanie jeśli zagramy tak, jak w końcówce czwartej partii.
Byłyśmy mocno zdeterminowane, by w końcu wygrać.
- W końcu wypada was pochwalić za podjęte ryzyko. W ataku nie wstrzymywałyście rąk. Dotąd bywało z tym różnie. Skąd taka przemiana?
- Trener cały czas nam powtarza, że nie możemy grać pasywnie. To przyniosło w końcu efekt i pozwoliło nam wygrać pierwszy mecz.
- Druga rzecz, która rzucała się w oczy, to ryzykowna zagrywka.
- To prawda. Od drugiego seta poprawiłyśmy się w tym elemencie. Mieliśmy za zadanie wyeliminować jedną z ich przyjmujących...
- ...a tak właściwie to obie zostały wyeliminowane: Daria Paszek i Aleksandra Wójcik.
- Tak wyszło i udało się je dwie pocelować. Właśnie zagrywka była kluczowa i to ona zdecydowała o naszej wygranej.
- Zagrałaś jako atakująca w zastępstwie kontuzjowanej Zuzannny Czyżnielewskiej. Jak się czułaś na nowej pozycji?
- Tak do końca nie gramy z klasyczną jedną atakującą. Stajemy jako trzy przyjmujące plus libero. Atakuje ta, która się w danej chwili najlepiej czuje.
- Jednak od 2. seta, to ty wzięłaś na siebie główny ciężar kończenia ataków z lewego skrzydła.
- Starałam się to robić jak umiem najlepiej. Z różnym skutkiem to wychodziło. Moją rolą jest zdobywanie punktów i staram się z tego wywiązywać jak najlepiej potrafię.