-To naprawdę sukces!- Ewa Jędzura, szefowa związku pielęgniarek i położnych w lecznicy na Bielanach ma zupełnie inny głos niż przed spotkaniem z dyrektorem i marszałkiem. W tym głosie teraz słychać ulgę.
- Rzeczywiście denerwowałam się okropnie. Przecież rozmawialiśmy nie tylko o przyszłości naszych pielęgniarek, ale także i ich rodzin - mówi.
Przypomnijmy. 116 pielęgniarkom i położnym kończą się umowy o pracę na czas określony. Niektórym już 30 września. Dyrektor Andrzej Wiśnicki zaproponował teraz tym siostrom przejście na kontrakty.
Toruń. Pielęgniarki muszą wybrać: albo kontrakt albo bruk
Panie nie chciały się na to zgodzić. Taka umowa cywilno-prawna, według nich, oznacza m.in., większą liczbę godzin pracy, brak płatnego urlopu i osłony socjalnej. Rozmowy z dyrekcją nie przyniosły kompromisu. Siostry zapowiadały, że nie cofną się przed niczym. Parlamentarzystów prosiły o wsparcie, a marszałka o spotkanie.
Toruńskie pielęgniarki: - Chcemy mieć wybór, jak pracować
Zarząd związku spotkał się szefostwem szpitala w obecności wicemarszałka Edwarda Hartwicha. Negocjacje trwały ok. dwóch godzin. W tym czasie na efekt rozmów pod drzwiami czekał tłum sióstr.
- Ustaliliśmy, że każdej z pań, którym kończy się umowa o pracę zostaną przedstawione korzyści zawarcia kontraktu ze szpitalem, ale to ona zdecyduje, czy zechce podpisać z nim umowę o pracę czy kontrakt - mówi Ewa Jędzura.
Siostry przyjęły ów "werdykt" aplauzem.
Edward Hartwich komentuje: - Żyjemy w państwie demokratycznym i nikt nie ogranicza nikomu wyboru.
Marszałek podkreśla, że samorząd województwa, jako organ prowadzący szpital, nie ingeruje w decyzje dyrektora lecznicy. Jak wyjaśnia, na spotkanie poszedł, ponieważ został zaproszony i uznał, że warto wyjaśnić sobie niejasności.
Czytaj e-wydanie »