Artego Bydgoszcz - Wisła Kraków 67:78 (12:24, 17:13, 25:17, 13:24)
ARTEGO: O’Neill 23, Międzik 9 (1), 4 as., Stallworth 7, Żurowska-Cegielska 6, McBride 5 (1), 5 zb., 5 as. oraz Szott-Hejmej 11 (1), Stankovic 6, 6 zb., Adamowicz 0, Poboży 0.
WISŁA: Parker 21 (1), 10 zb., 3 as., Labuckiene 10, 6 zb., Rodriguez 10 (1), Reid 9 (1), 6 zb., 4 as., Ziętara 5 (1) oraz Radocaj 15 (3), 4 as., Greinacher 6, 4 zb., Suknarowska-Kaczor 2, Niedźwiedzka 0.
Za sprawą pierwszej porażki Artego, nie ma już w lidze drużyny bez przegranej. Nawet Wisła przegrała już na inaugurację w Siedlcach (58:62).
Trenerzy różnie układają szczyt formy. Jedni na początek, potem jest zniżka i szczyt na koniec sezonu. Drudzy inaczej, szczególne, gdy wiedzą, że drużyny nie mają się bić o medale, tylko o środkowe miejsca w tabeli. To również zależy od terminarza poszczególnych zespołów.
Bydgoszczanki na początku sezonu zaprezentowały wysoką formę, pokonując u siebie CCC Polkowice, Energę Toruń czy na wyjeździe Basket 90 Gdynia. Nie mówiąc już o wygranej grupie w EuroCup tylko z dwoma porażkami z Umea Udominate (Szwecja).
Z drugiej strony szkoda, że przed chwilą odpoczynku nie udało się mieć kompletu - 10 zwycięstw w lidze, ale nie można mieć wszystkiego. Bydgoszczanki wyraźnie dostały zadyszki, choć bardzo wyrównana walka z bogatszym klubem z Krakowa ujmy im absolutnie nie przynosi. Przyda im się tydzień odpoczynku, kolejny mecz w lidze rozgrają dopiero w niedzielę ze Ślezą Wrocław (mistrz Polski), a w EuroCup 14 grudnia w węgierskim Miszkolcu. Muszą zregenerować się i podstawowe zawodniczki, i rezerwowe z Julią Adamowicz i Draganą Stankovic na czele.
Bydgoszczanki fatalnie weszły w mecz z Wisłą, po pierwszej kwarcie przegrywając 12:24 (a na początku drugiej było już 12:26). Nie zraziły się tym i mozolnie odrabiały straty. Udało im się wyjść na prowadzenie 40:39, 51:50, czy na początku czwartej kwarty 56:54. Bardzo dobrze z ławki rezerwowej wchodziła Agnieszka Szott-Hejmej (4/5 z gry). Niestety, tego samego nie można powiedzieć o pozostałych rezerwowych. Takich, jak w Wiśle chociażby Tamara Radocaj, której dwa rzuty za 3 pkt. dały wówczas prowadzenie 60:56 i poderwały krakowianki do walki. Najlepsza na parkiecie była jednak wysoka Cheyenne Parker, która kończyła akcje w decydujących momentach, a zmęczonym bydgoszczankom piłka wypadała z rąk.