Pięć pań straciło pracę z Art.52 za - jak formułuje w zwolnieniu dyrekcja Carrefoura - "dokonanie bezprawnego pobrania gotówki z kasetki przy linii i uzupełnianie go kuponami rabatowymi i czekami prezentowymi."
Z kas zginęło co najmniej kilkadziesiąt tys. zł . Według niektórych pracownic - nawet ponad 100 tys. zł.
Zwolnione pracownice odwołały się do Sądu Pracy. Pierwsza rozprawa, z powództwa wyrzuconej dyscyplinarnie menadżerki z działu kas tego marketu, właśnie się odbyła.
Przewodnicząca Wydziału Pracy Sądu Rejonowego w Grudziądzu Lucyna Gurbin ma nadzieję na szybkie zakończenie sprawy.
- Prowadzimy czynności wyjaśniające. Powódka jest skłonna przystać na ugodę z pracodawcą - objaśnia sędzia Gurbin - zjawiła się w sądzie z pełnomocnikiem w osobie adwokata. Zależy jej na zmianie charakteru rozwiązania umowy o pracę, z dyscyplinarnego na porozumienie stron lub wypowiedzenie przez zakład. Nie zgłasza roszczeń finansowych, co rzecz upraszcza.
Szefostwo Carrefoura ma do 20 maja odpowiedzieć, czy idzie na ugodę.
W tym przypadku jest spora szansa na ugodę jeśli zakład pracy się zgodzi. Trudniej będzie w przypadku odwołań czterech pracownic działu kas Carrefoura. Też dostały "dyscyplinarki". Reprezentuje je pełnomocnik, grudziądzki radca prawny Andrzej Wasiljew.
- Ta czwórka pracownic domaga się, oprócz zmiany świadectw pracy, także gratyfikacji finansowej. To może być trudniejszy proces - przypuszcza Lucyna Gurbin - każda z tych spraw jest inna, bardzo indywidualna.
- Będziemy walczyć o przywrócenie dobrego imienia i inne rozwiązanie umowy o pracę - mówią twardo cztery zwolnione pracownice - nadal chce zeznawać około 20 naszych świadków.
Pierwsza rozprawa z ich powództwa odbędzie się 27 maja.