https://pomorska.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pierwszy wiedział, że szpital płonie

Agnieszka Romanowicz
- Nigdy nie wyrzucę z pamięci strasznego obrazu spalonego oddziału - wspomina Andrzej Rutkowski, strażak z Górnej Grupy
- Nigdy nie wyrzucę z pamięci strasznego obrazu spalonego oddziału - wspomina Andrzej Rutkowski, strażak z Górnej Grupy
Zszedł do szpitalnej kotłowni i zobaczył parę unoszącą się nad rurami z wodą. Zewsząd strzelały iskry. Wtedy zrozumiał: na oddziale jest pożar.

Andrzej Rutkowski, strażak z Górnej Grupy, obecnie kronikarz w tamtejszej jednostce, miał 30 lat, gdy pracował jako techniczny w oddziale świeckiego szpitala psychiatrycznego, który w 1980 r. mieścił się w Górnej Grupie.

Temperatura topiła maski

- Około godz. 23 wyszedłem z mieszkania, bo w szpitalu zgasło światło. Chciałem włączyć agregat prądotwórczy. Na schodach spotkałem sąsiadkę, która powiedziała, że czuje swąd dymu. Gdy znalazłem się w kotłowni i zobaczyłem parę unoszącą się nad rurami z wodą, i strzelające zewsząd iskry, dotarło do mnie, że na oddziale jest pożar - wspomina strażak.

Ogień szalał na II piętrze. Znajdowało się tam około stu pacjentów. Rutkowskiego i jego sąsiadów dzieliła od nich ściana gruba na pół cegły. Gdyby nie ona, życie wielu ludzi udałoby się wtedy ocalić. - Najpierw wezwałem pomoc, a potem wziąłem z kotłowni kilof i zacząłem rozwalać ten mur. Ale, gdy już się przebiłem, odrzucił mnie potworny żar. Na oddziale było już ponad tysiąc stopni Celsjusza, temperatura topiła strażackie maski - porównuje.

Akcja ratunkowa była dramatycznie trudna. Gaszenie buchającego ogniem, drewnianego stropu trwało, tymczasem drogi ewakuacyjne w zasadzie nie istniały. - Winni tego nie zdążyli odpowiedzieć za tragedię, bo zmarli. Sprawa została umorzona - dorzuca Rutkowski.

Najgorszy obraz

Tymczasem on i inni ratownicy ciągle zmagają ze strasznymi obrazami, które zastali po wejściu na oddział 1 listopada 1980 r. - Zarwane stropy, pod nimi stalowe łóżka powyginane jak z aluminiowych drucików, a na nich zwęglone ciała... małe jak dzieci - druh Andrzej Rutkowski wspomina ten widok co najmniej raz w roku. - Nigdy nie wyrzucę go z pamięci, bo choć od tego wydarzenia minęło 30 lat, nie brałem już udziału w tak dramatycznej akcji ratunkowej - podkreśla.

Zginęło wówczas 55 pacjentów, 46 pochowano na cmentarzu przy szpitalu psychiatrycznym w Świeciu.

Andrzej Rutkowski modli się nad tą mogiłą co pięć lat. Ostatnio pochylał się nad nią w piątek - podczas uroczystości, zorganizowanych w 30 rocznicę tragedii w Górnej Grupie.

Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska