- Życie uratował nam pies, Bobi. To on zaalarmował właścicieli, chciał wyjść. Potem bał się wyskoczyć przez okno. Wynieśli go strażacy, ale nie żyje. On nas uratował - opowiadają lokatorzy domu przy ulicy Konopnickiej.
Przypomnijmy, że ogień pojawił się nad ranem we wtorek, na poddaszu budynku. Lokatorzy mieszkający na piętrze ratowali się skacząc z okien. Całkowitemu spaleniu uległ dach, poddasze oraz część piętra w budynku wielorodzinnym. Okoliczności powstania pożaru wyjaśniają policjanci z Mogilna. Na razie mówią, że prawdopodobną przyczyną zaprószenia ognia była nieszczelność przewodu kominowego.
Świadkowie pożaru są wstrząśnięci. Opowiadają, że malutkie dzieci ratowano, opuszczając je z okienka na piętrze domu. To cud, że nikt nie doznał poważnych obrażeń. Schronienia pogorzelcom jeszcze nad ranem udzielili mieszkający obok sąsiedzi.
Tuż po zdarzeniu pomoc zorganizowała także gmina Mogilno.
Kamienica, która się spaliła jest własnością prywatną. Poszkodowani to lokatorzy, w sumie pięć rodzin. Jak mówi burmistrz Duszyński dla wszystkich zorganizowano mieszkania zastępcze. Nikt nie zostanie bez pomocy na święta. Opieka społeczna organizuje także pomoc materialną. Jeszcze wczoraj rodziny dostały tapczany, pracownice MOPS kupiły także niezbędną odzież i artykuły pierwszej potrzeby. Niewiele rzeczy z mieszkań w kamienicy nadaje się do użytku. To co nie spłonęło, zalała woda, którą gaszono ogień. Mieszkańcy, których spotkaliśmy w spalonym domu są zdruzgotani. Ze stropów leci woda, wszystko jest zniszczone.
Pożar budynku w Mogilnie. Wśród poszkodowanych dzieci oraz r...
- Jestem załamana. Trzynaście lat temu też się paliłam, też przed świętami, przed Bożym Narodzeniem... - mówi nam jedna z lokatorek.