Wiesław Milewicz jako weterynarz pracuje dwadzieścia cztery lata. - Będąc jeszcze młodym chłopakiem miałem kontakt ze zwierzętami, dzięki temu, że mój tata był zootechnikiem. Swoje zainteresowania kontynuowałem na Akademii Rolniczo-Technicznej na wydziale weterynarii w Olsztynie. Teraz na Zawiślu prowadzę lecznicę dla zwierząt. Zawodu weterynarza nie można porównać z rzemiosłem. Do tego potrzebne jest powołanie - mówi pan Wiesław.
Dopiero w praktyce przekonałem się jak ciężki to zawód. Wezwania w nocy do rodzącej klaczy. Skomplikowane operacje, często w bardzo trudnych warunkach, zabiegi, złamania i wiele innych. Gdy zwierzę cierpi trzeba mu niezwłocznie pomóc.
Jak w każdym zawodzie tak i weterynarzowi zdarzają się zabawne sytuacje. - Zostałem kiedyś wezwany do krowy, która zadławiła się jabłkiem. Po wykonanym zabiegu jabłko zostało w korycie. Nie zdążyłem jeszcze wyjść, kiedy krowa zadławiła się ponownie tym samym jabłkiem. Musiałem je wyciągać dwa razy, za usługę policzyłem jednak normalnie.
Pieski świat... nie jest zły
(kt)

Wiesław Milewicz i Joanna Siekacz z pieskiem Oskarem.
Zawód weterynarza to ciężka i odpowiedzialna praca. Aby leczyć i zajmować się chorymi zwierzętami trzeba mieć nie tylko predyspozycje ale powołanie.