MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Piknik przy katedrze

Jolanta Zielazna
- Jesteście z Polski?! A ja mam wujka z Polski! Ooo! To my jesteśmy jak rodzina! - zażartował właściciel sklepiku ze starociami w Avebury. I targowanie ceny na upatrzony drobiazg poszło już łatwiej.

     Do Avebury, malowniczej wioski, zjechaliśmy, bo mieści się na terenie kamiennego kręgu znacznie większego niż słynny w Stonehenge.
     - Z Polski? A co chcecie wiedzieć? - późnym wieczorem staliśmy przed wejściem XII-wiecznego kościoła w Calne. Zamknięty z powodu remontu organów. - Poczekajcie chwilę - mężczyzna zniknął w pobliskim domu i za moment wrócił z kluczami. Otworzył drzwi do zakrystii. - Wchodźcie.
     Calne ma raptem 15 tysięcy mieszkańców. Przewodnik Pascala nawet o nim nie wspomina.
     Jeśli w Anglii nie zobaczysz Leeds, Liverpoolu czy Manchesteru - nie martw się. Ale nie daruj sobie małych miast i miasteczek.
     Najpierw Londyn
     
Dla większości Polaków zwiedzanie Anglii zaczyna się i kończy na Londynie. Jeszcze ewentualnie zobaczą Oxford lub Cambridge, bo najłatwiej trafić na Wyspy studentom i uczestnikom kursów językowych. Im dalej od stolicy, tym trudniej wyłowić Polaków w tłumie turystów.
     Utarty londyński szlak turystyczny wiedzie przez Pałac Buckingham, Parlament i Westminster Abbey. Nie można nie zajrzeć na Trafalgar Square, Piccadilly Circus, pobliskie Soho. Jeszcze Tower, jeszcze katedra św. Pawła, jeszcze... Wszędzie tłumy, między którymi biegają Japończycy. Pstryk! - na tle pałacu. Pstryk! - teraz ty mi. Pstryk! - wepchnęli się komuś przed obiektyw. Pstryk! - biegną dalej.
     Rzymskie początki
     
Londyńczycy mówią, że poza London Orbital, ogromną obwodnicą miasta, zaczyna się prowincja. Raczej należałoby powiedzieć: zaczyna się prawdziwa Anglia. Z malowniczymi pejzażami, małymi domkami, o jakich mówi się cottage - kwintesencja angielskiej, wiejskiej chaty, najczęściej tonącej w kwiatach. Na pastwiskach podzielonych kamiennymi murkami pasą się stada owiec. Krów też nie brakuje, mimo obaw przed szaloną chorobą.
     Wiele miejscowości może pochwalić się albo rzymskimi, albo normańskimi korzeniami. To tu posmakuje się atmosfery tych małych miast, których początki sięgają wiele wieków wstecz, a dzięki temu, że ominął je gwałtowny rozwój gospodarczy, zachowały stary układ, fragmenty miejskich murów i bram. Często ton nadają im średniowieczne katedry, wąskie ukwiecone uliczki, stareńkie domki z nadbudowanymi i wysuniętymi nad chodnik piętrami. Wszędzie turyści, turyści, turyści...
     Tak właśnie jak w Canterbury, do którego można wstąpić już po drodze z Dover do Londynu. Małe, niepozorne, a jego historia zaczyna się na początku naszej ery. Dziś jest tu siedziba prymasa Anglii. Dwa miecze na ścianie katedry przypominają, że w XII wieku, w tej katedrze dokonał się mord polityczny. Życie stracił arcybiskup Tomasz Becket.
     Krótki spacer wystarczy, by dojść do ruin benedyktyńskiego opactwa. Na posiwiałych ze starości kamieniach można jeszcze odczytać daty: szósty wiek, siódmy...
     Choć jako miasto ładniejszy jest York. Wiele ulic biegnie tam starymi, rzymskimi traktami. W nazwach zaś upamiętnili się wikingowie, którzy kilka wieków później odbili miasto Saksończykom.
     Różne jak Cambridge i Oxford
     
Normańskich katedr jest w Anglii więcej. Durham, Winchester, Salisbury, Lincoln, York, Norwich - to te najważniejsze. Stawiane najczęściej na ruinach jeszcze wcześniejszych budowli, zawsze na planie krzyża, niby podobne, a każda inna. Każda ma coś naj. Jedna jest najdłuższym, średniowiecznym europejskim kościołem, inna ma najwyższą w Anglii wieżę, kolejna - największy średniowieczny witraż i najstarsze szkło.
     Do katedr nie wchodzi się tak, jak u nas do kościoła. Wstęp kosztuje. A jeśli nie sprzedają biletów, to proszą: "sugerowany datek w wysokości 3 funtów". I na pewno będzie ktoś, kto spojrzy, czy wrzucasz coś do skarbony. Za to, że spocony pokonujesz ponad dwieście krętych i wąskich stopni na wieżę, by spojrzeć na miasto z góry, musisz zapłacić dodatkowo. Bywa, że zanim zajrzysz do krypty, trzeba najpierw sięgnąć do sakiewki.
     A wokół kościoła, między starymi nagrobkami, na starannie wystrzyżonym trawniku - piknik. Ktoś przysiadł z książką, obok rozłożyła się rodzina z małymi dziećmi, dalej zawzięcie dyskutuje grupa znajomych, inni się po prostu opalają. Ten sam obrazek zobaczysz w Londynie przed opactwem Westminsterskim, w pięknym parku St. James. W Anglii trawniki są dla ludzi. Wiatr nie roznosi po trawie papierów i plastikowych torebek, nie wpadnie się w poślizg na psich kupach. Bo ich tam nie ma.
     Spotkałam tylko jedno miejsce, gdzie trawniki chronione są tabliczkami - "trzymaj się z daleka". To Cambridge i jego "backs" - zielone zaplecza poszczególnych kolegiów, schodzące do rzeki Cam. A przy okazji - jak różnią się między sobą Cambridge i Oxford! To są zupełnie odmienne miasta, mimo że kolegia budowane są na takich samych zasadach. Każde ma swój zamknięty teren, który można zwiedzać, ale tak by nie przeszkadzać studentom. W czasie sesji i w niektórych porach dnia o zwiedzaniu nie ma mowy.
     Odgrodzeni murem
     
Turyści odwiedzają przede wszystkim południową i środkową Anglię. W hrabstwie Wessex, jak rzadko gdzie, zachowały się fragmenty megalitycznych kręgów sprzed kilku tysiącleci. Każdy chce zobaczyć Stonehenge, w Avebury tłumów już nie ma. Ciekawość wzbudzają białe konie, wycięte na zboczach kredowych wzgórz.
     Dalej na północ jedzie coraz mniej autokarów. Mniej więcej w połowie wyspy trafia się na... mur. Dziś to już nędzne (choć odrestaurowywane) resztki tego, co w 122 roku zaczął budować cesarz Hadrian. Od Carlisle na zachodzie, do Newport na wschodzie, w poprzek wyspy stanęła pięciometrowej wysokości ściana. Rzymianie nie poradzili sobie z przodkami dzisiejszych Szkotów, więc odgrodzili swój cywilizowany świat od barbarzyńców z północy.
     Funt jak tradycja
     
Anglia może by i była ulubionym miejscem wakacyjnych wojaży Polaków, gdyby była tańsza. Na kontynencie, dzięki euro widać, gdzie taniej, gdzie drożej. I widać też, że ceny generalnie poszły w górę. Wielka Brytania, przywiązana do tradycji, lewostronnego ruchu, dwóch kranów nad umywalką (oddzielnie na ciepłą, oddzielnie na zimną wodę), taksówek marki London Taxi International (przechodzą lifting) z funtem rozstawać się nie chce. Przeciwko euro prowadzona jest dyskretna kampania na... podkładkach od piwa. Euro będzie nas kosztowało - ostrzegają i wyliczają całą listę "grzechów". Europa - tak, euro - nie.
     

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na pomorska.pl Gazeta Pomorska